W Koszalinie zakończyły się rekolekcje kapłańskie. Niemal wszyscy księża z diecezji, przez prawie tydzień, słuchali francuskiego rekolekcjonisty. W okresie rocznic święceń kapłańskich o pięknie i trudach tego powołania, z o. Danielem Ange rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.
Dlaczego więc kapłani, tak szczególnie wybrani i obdarowani, przeżywają kryzysy?
Kryzysy przychodzą m.in. dlatego, że jesteśmy zanurzeni w świecie, który jest coraz bardziej przeciwny Ewangelii. Nie jesteśmy już, tak jak kiedyś, niesieni przez społeczeństwo zasadniczo chrześcijańskie, gdzie oczywiste dla wszystkich było istnienie Boga. Teraz, kapłan musi być wojownikiem, musi wejść niejako do ruchu oporu. Jest bardziej atakowany niż kiedyś, dlatego jeszcze bardziej musi stawać się człowiekiem modlitwy. Kapłan musi odnajdywać całą swoją siłę w Bogu, w Duchu Świętym. Weźmy np. celibat, o którym już mówiliśmy. Dzisiaj, teren miłości, czystości, seksualności, jest zagarnięty przez nieprzyjaciela człowieczeństwa. To jest walka, którą jednak, mogę to zaświadczyć, da się wygrać.
Kryzysy w kapłaństwie są też potrzebne, tak jak w małżeństwie, aby potem odnaleźć się w miłości jeszcze głębszej i dojrzalszej. Złoto oczyszcza się w ogniu. Ważne, żeby kapłan nie był sam, żeby wspierany był przez rodziny, które go otoczą, zaproszą do siebie; żeby znaleźli się bracia kapłani, którzy okażą się wsparciem; żeby znalazł się biskup, który jest naprawdę ojcem, któremu można powiedzieć: "Ojcze, pomóż mi".
Ojciec mówi o zależności ewangelizacji od kontemplacji. O tym, że także u papieża Jana Pawła II, zgodnie z imieniem, najpierw był Jan - a więc kontemplacja, a potem Paweł - czyli aktywna ewangelizacja. Jak znaleźć czas na modlitwę w świecie, który także dla nas kapłanów, kręci się coraz szybciej?
Potrzeba wysiłku, aby uregulować swój czas. Bóg nie prosi o coś, co jest niemożliwe. Trzeba ustawić hierarchię spraw. Są rzeczy mniej i bardziej pilne, mniej i bardziej ważne. Problemem jest na przykład to, że księża ciągle robią rzeczy, które świeccy mogliby zrobić doskonale, a już na pewno lepiej. My ciągle musimy zajmować się wszystkim: administracją, finansami. Od finansów jest księgowy, a ksiądz ma mieć czas na modlitwę. Najpierw Bóg, zawsze. Jan Paweł II miał nieraz wiele pilnych spraw, ale potrafił zatrzymać się na brewiarz, na różaniec, na drogę krzyżową. On był taki skuteczny, bo miał głębokie życie modlitwy. Trzeba się zorganizować. Warto sobie wyznaczyć np. jeden dzień na dwa tygodnie na zostawienie wszystkiego i na skupienie. A już na pewno, to podstawa, trzeba znaleźć jedną godzinę dziennie na adorację Najświętszego Sakramentu. Jeżeli to możliwe, najlepiej zrobić to wcześnie rano, zanim zacznie się dzień.
Jak ojciec przeżywa swoją godzinę adoracji?
W bardzo prosty sposób. Adoruję Jezusa zgodnie z rokiem liturgicznym. W Adwencie myślę o Jezusie w łonie Maryi, w okresie Bożego Narodzenia patrzę na Niego w żłóbku, potem na krzyżu itd. Pomagam sobie przez czytanie konkretnego tekstu Ewangelii. Właściwie to biorę taki tekst i zmieniam go w modlitwę. Np. gdy tekst podaje, że Jezus wszedł do łodzi, ja zwracam się tym tekstem do Jezusa tu i teraz, i mówię: "Ty wchodzisz do łodzi". Rozmawiam z Nim, a nie po prostu czytam. Ewangelia zmienia się w modlitwę. Mi bardzo to pomaga. Jeśli chodzi o Różaniec, modlę się często tzw. dopowiedzeniami. To ożywia tę modlitwę. Każde "Zdrowaś" jest inne. Nie trzeba bać się nudy na adoracji. On się nie nudzi. Modlitwa to podstawa!