Nie jesteśmy zlepkiem biologicznych komórek. Jesteśmy ludem Boga – mówił bp Edward Dajczak w homilii przed Marszem dla Życia i Rodziny.
Rodzinne świętowanie rozpoczęło się Mszą św. w kościele pw. Ducha Świętego w Koszalinie. W południe, mimo deszczu 350 piechurów wyruszyło w kierunku ratusza. Skandowali hasła afirmujące rodzinę i prawo do życia, śpiewali skoczne piosenki i pozdrawiali przechodniów. Były flagi, balony i transparenty, niektóre długie na 100 metrów, dzięki czemu mogły się na nich zmieścić hasła zaproponowane wcześniej przez mieszkańców.
Także najmłodsi mieli swoje emblematy, w kształcie serca, które nagrodzono słodyczami. Tegoroczny marsz był okazją do refleksji nie tylko nad tragedią aborcji, ale także trudnego życia tych, którzy żyją wśród nas, niosąc na sobie brzemię autyzmu. Spektakl poruszający to zagadnienie pt. „Czerwone spodenki” wykonali przed ratuszem wychowawcy i terapeuci z Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego w Gudowie. Oprócz słownej deklaracji obrony życia, koszalinianie mieli okazję pokazać, czy są w stanie temu życiu, już narodzonemu, pomóc materialnie. Niektórzy odpowiedzieli pozytywnie i wsparli akcję Caritas „Pielucha dla malucha i środki czystości podaruj z miłości” na rzecz Domu Samotnej Matki. Jedni przynieśli dary rzeczowe, pozostawiając je w specjalnym namiocie, inni złożyli na ten cel ofiarę do puszek. Pełnoletni uczestnicy marszu zostali zaproszeni do złożenia podpisu pod inicjatywą obywatelską „Stop aborcji”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się