Przez blisko dwie dekady istnienia festiwalu wzięło w nim udział około 4 tysięcy młodych wokalistów. Dla niektórych deski sceny świdwińskiego klubu wojskowego były początkiem profesjonalnej kariery. Na pożegnanie z imprezą zaśpiewali w Koncercie Dwudziestolecia.
Festiwal Piosenki Religijnej w Świdwinie był ewenementem na skalę Polski, bo chociaż podobnych przedsięwzięć jest bez liku, tylko ten organizowany był przez wojsko. Przez 19 lat istnienia dla wielu dzieciaków z regionu był okazją do zaprezentowania swoich umiejętności wokalnych na profesjonalnej scenie przed festiwalową publicznością oraz pośpiewania na Bożą chwałę poza przestrzenią kościelną.
Niestety, formuła festiwalu po prostu się wyczerpała.
- Po ostatnich dwóch latach wyraźnie było widać spadek zainteresowania naszym festiwalem. Trzy lata temu było 312 wykonawców, rok później - tylko ponad setka, a w ubiegłym roku - mimo, że wysłaliśmy zaproszenia do ponad 70 podmiotów: szkół, parafii, zborów w trzech powiatach - odpowiedziało zaledwie 13. W tym roku nie było nawet pytań o festiwal. Dlatego podjęliśmy decyzję o zakończeniu religijnego śpiewania festiwalowego - wyjaśnia Lucjan Siwiec, kierownik Klubu 1. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego.
Dlatego w tym roku zamiast festiwalowych zmagań, odbył się jedynie koncert dotychczasowych laureatów. Dla niektórych z nich był to początek profesjonalnej kariery. Tu pierwsze kroki w wokalistyce stawiała choćby Natalia Gadzina, która wygrała „Szansę na sukces” i ogólnopolski przegląd piosenki Marka Grechuty czy Marcin Tyma, aktor warszawskiego teatru Buffo. Wprawdzie tych gwiazd zabrakło podczas Koncertu Dwudziestolecia, ale równie pięknie zaprezentowali się inni laureaci.
- Jeszcze nie mogę uwierzyć w to, że festiwalu już nie będzie - przyznaje Judyta Jasińska. Wygrywała go dwukrotnie z zespołem i raz jako solistka. Scena Klubu była dla niej początkiem przygody: skończyła studium piosenkarskie i śpiewa zawodowo.
- Tutaj wszystko się zaczęło. Pierwszy raz wystąpiłam na tej scenie, gdy miałam 7 lat. Potem był teatr i śpiewanie, a festiwal stał się corocznym obowiązkowym punktem, w którym trzeba było koniecznie wziąć udział - mówi. Wprawdzie z wojskowym klubem się nie rozstaje, bo od kilku miesięcy jest jego pracownikiem, ale festiwalu trochę jej szkoda.
Ewa Horanin, katechetka z pobliskiego Sławoborza, nawet nie próbuje policzyć ile jej dzieci wystąpiło w Świdwinie.
- Ale co roku przyjeżdżaliśmy pełnym autokarem. Przygotowywaliśmy też na festiwal specjalny repertuar. Piosenki pisał dla nas pan Stanisław Gładysz – mówi. Na koncert laureatów również przyjechała silna reprezentacja sławoborska: Stokroteczki, Stokrotki i Mega Stokrotki. Pani Ewa ze wzruszeniem patrzy na zdjęcie swojej grupy z 1996 r., z pierwszego Festiwalu Piosenki Religijnej.
- Są tutaj mamy, które same występowały na festiwalu, a dzisiaj śpiewają tu ich dzieci - dodaje z uśmiechem.
- Będę bardzo ciepło wspominać ten festiwal i z dużą nostalgią myśleć o występach tutaj - przyznaje Ewelina Kamińska. Pierwszy raz wystąpiła na nim w 1999 r., trzy lata temu po raz ostatni - zdobywając grad prix. Jak mówi, to była wielka przygoda, i chociaż dzisiaj śpiewa wyłącznie dla przyjaciół, wie, że przez lata startów w festiwalu sporo się nauczyła.
Jak zapewniają świdwińscy lotnicy koniec Festiwalu Piosenki Religijnej nie oznacza końca śpiewania w Klubie 1. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. Być może wkrótce pojawi się tu nowe przedsięwzięcie artystyczne: festiwal piosenki żołnierskiej i patriotycznej.