Zespół Szkół w Czarnem zyskał patronkę - Danutę Siedzikównę ps. Inka.
Kilka obszernych namiotów ustawionych na miejskim rynku chroniło od deszczu nie tylko uczniów i grono pedagogiczne, ale także ministrów, posłów, senatorów, przedstawicieli władz wojewódzkich i lokalnych. Byli przedstawiciele IPN-u, żołnierze i leśnicy, delegacje szkół imienia Inki. Przybyła siostrzenica Inki Danuta Ciesielska.
O duchowe przewodnictwo historycznego wydarzenia w dziejach szkoły zatroszczył się ordynariusz diecezji bp Edward Dajczak. Poświęcił szkolny sztandar i przewodniczył Mszy św. sprawowanej z polowego wojskowego ołtarza.
– Ta młoda dziewczyna z całą świadomością narażała się na utratę wszystkiego – rozpoczął homilię od wskazania największego daru, jaki człowiek może uczynić drugiemu: oddania za niego życia. – Szkoła jest miejscem, w którym człowiek winien stać się człowiekiem. W którym to, co najpiękniejsze w człowieku, zostanie jakoś wydobyte.
– Wolność to nie jest tylko problem odcięcia drutów czy zwalenia murów. To sztuka życia. To sposób, w jaki się żyje – przybliżał postawę Żołnierzy Niezłomnych. I wskazał, gdzie taki system wartości można zaczerpnąć: – Inka nie wzięła się znikąd. Inka wyrosła w rodzinie.
Zwracając się do uczniów powiedział. – Będziecie mówili o tej bohaterskiej dziewczynie niejeden raz. Dzisiaj chcę wam powiedzieć: pytajcie się o to, jak stać się takim człowiekiem. Kimś, kto zachwyca dobrem, miłością, pięknem życia. Macie bardzo młodą dziewczynę za patronkę. Ale niezwykłą.
Po Eucharystii na rynku Czarnego rozbrzmiała rota przysięgi Armii Krajowej. To grupa rekonstrukcyjna z Suszu prezentowała, jak wyglądał moment, w którym Inka weszła w szeregi Wileńskiej Brygady, za wierność której zapłaciła życiem.
Inka była tego dnia obecna w Czarnem w swoich wizerunkach. Najpierw na portrecie, będącym podarunkiem dla szkoły od malarza Mariana Stefańskiego, rotmistrza kawalerii ochotniczej. Po wtóre na szkolnym sztandarze zaprojektowanym przez krakowską artystkę Olgę Sobczak.
Ale nie tylko szkoła obchodziła tego dnia swoje święto. Także sama Danuta Siedzikówna – pracownica nadleśnictwa w Miłomłynie, a potem sanitariuszka jednego z leśnych oddziałów dowodzonych przez mjr. Zygmunta Szendzielarza ps."Łupaszka" – otrzymała pośmiertnie nowy honorowy tytuł. Stowarzyszenie Rodzin Leśnych obwołało ją Leśnikiem Stulecia.
Kompania honorowa Wojska Polskiego przeprowadziła zebranych na szkolny dziedziniec. Tu bp Dajczak poświęcił tablicę z nowym imieniem szkoły oraz z wizerunkiem Inki. Odtąd uczniowie będą ją mijali każdego dnia – zawisła bowiem u wejścia do budynku. A w niej srebrne serce wypełnione prochami Inki. To dopiero drugie miejsce w Polsce, które doczekało tego zaszczytu. Prochy dawnej uczennicy sióstr salezjanek w Różanymstoku, zebrane w łusce pocisku kaliber 9, podarowali szkole pilscy salezjanie. Przywiózł je ks. Jarosław Wąsowicz, który był obecny przy ekshumacji zwłok Siedzikówny w Gdańsku.
– Dobra zmiana to także przywracanie pamięci Żołnierzy Wyklętych, tych, których chciano zadeptać – powiedział Maciej Kopeć, podsekretarz stanu w MEN. Zapewnił, że takie działania będą w Polsce wspierane. Spotkanie zakończył apel poległych i salwa honorowa.