Potrafią zmumifikować mysz, całkiem nieźle tańczą, zadziwiają farmaceutów. Co pszczoły mają wspólnego z liturgią i bezdomnymi. Warto posłuchać, o czym brzęczą te przedziwne owady…
tekst i zdjęcia wojciech.parfianowicz@gosc.pl Stanąć na polanie wśród ponad 140 uli – niezapomniane wrażenie. Pszczoły są po prostu wszędzie. Jeśli na jeden kilogram tych owadów przypada do 10 tys. sztuk, to 140 uli (5 kg każdy) mieści ich nawet 7 milionów. Ich mimo wszystko przyjazne brzęczenie tworzy niezwykłą symfonię. Jakby się było na koncercie, na którym jednocześnie występuje kilka milionów skrzypków, albo wewnątrz ogromnych organów, w których każdy ul to osobna piszczałka. – Teraz to jeszcze nic, bo część pszczół jest w pracy na polach. Kiedy wieczorem wrócą do uli, wydaje się, jakby na łące wylądował helikopter – śmieje się Zbigniew Płotka z Brusna k. Połczyna-Zdroju, który pszczelarstwem zajmuje się od ponad 20 lat. Mimo że jest to naprawdę ciężka praca, przyznaje: – Człowiek się namęczy, ale psychicznie odpocznie. Lubię ten dźwięk. W mieście też ciągle słychać jakiś hałas, ale ten hałas tutaj jest inny. Uspokaja mnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.