Kilkadziesiąt osób wybrało się na pielgrzymkę z Miastka do Królowej Kaszub w Sianowie.
Na jednym z postojów można zaobserwować typowo kaszubską scenę. Pan Witold Reimann z Bytowa wyciąga dziwny przedmiot zrobiony z krowiego rogu. - To tabakierka - wyjaśnia. Wysypuje na dłoń trochę proszku i szybko wciąga całą zawartość nosem. Jest moc.
- To ci ziele, którego się używa w domu, w karczmie i w kościele - mówi z kaszubskim akcentem p. Witold wspominając czasy, kiedy to zdarzało się, że ksiądz zażywał tabaki nawet przed kazaniem.
Pielgrzymka z miasteckiego kościoła Mariackiego wyruszyła 13 lipca. Po raz 16., czyli od samego początku, prowadzi ją ks. Tadeusz Kanthak, kiedyś wikariusz w Miastku, dziś proboszcz w koszalińskiej parafii pw. św. Józefa Rzemieślnika, z pochodzenia Kaszub.
Sianowo to niewielka miejscowość koło Kartuz, w sąsiedniej diecezji pelplińskiej. Znajdujące się niej sanktuarium, ma kilkusetletnią tradycję. Cudowna figura Matki Bożej czczona jest tam jako Królowa Kaszub. Do sanktuarium pielgrzymują jednak nie tylko Kaszubi, ale także wierni z różnych stron Polski.
Pielgrzymka Miastko-Sianowo. Msza św. odpustowa w Sianowie rozpocznie się w niedzielę 17 lipca o godz. 11.30 ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Podobnie jest w grupie, która wyruszyła z Miastka. Wśród prawie 40 osób są Kaszubi oraz wierni z różnych parafii diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Grupa ma do przejścia 120 kilometrów i pod koniec drogi z pewnością powiększy się nawet do 70 osób, które dołączą w poszczególnych miejscowościach.
Najmłodsza uczestniczka pielgrzymki ma 11 lat, najstarsza - 78. Do celu pielgrzymi dojdą w niedzielę 17 lipca. Wezmą udział w odpuście, który co roku gromadzi tysiące uczestników. Tym razem będzie on miał wyjątkowy charakter ze względu na 50. rocznicę koronacji cudownej figury.
- Przechodzimy przez piękny kawałek Polski, tzw. Szwajcarię Kaszubską. Są tu naprawdę niesamowite widoki - mówi ks. Tadeusz Kanthak. - Pielgrzymka ma charakter... mało pokutny. Kaszubi są gościnni i trzeba się porządnie wysilić, żeby zjeść te wszystkie posiłki. Wszędzie śpimy po domach u ludzi - dodaje kapłan.
78-letnia Zofia Budynek z Koszalina, najstarsza w grupie, przyznaje: - Trochę osłabłam, ale się pozbierałam. Idę dalej. Mam sporo intencji. Dziękuję Bogu za zdrowie synowej i wnuczki. Dla mnie pielgrzymowanie to nic nowego. Do Częstochowy szłam 30 razy. Kiedy naprawdę robi się ciężko, biorę pielgrzymkowy krzyż, który niesie się na czele grupy i wtedy robi mi się lżej. Dosłownie, jakbym frunęła.
W grupie idą pielgrzymi w różnym wieku ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość 27-letnia Justyna Depka-Prądzyńska z Miastka, która idzie już po raz 16., czyli nie opuściła żadnej edycji pielgrzymki Miastko-Sianowo, mówi, że dla niej kilka dni w drodze to okazja, żeby skupić się bardziej na relacji z Bogiem. - Normalnie w codziennym życiu, kiedy jest tyle pracy, bywa z tym nieraz ciężko. Dlatego co roku staram się znaleźć czas na pielgrzymowanie - mówi mieszkanka Miastka.
Oprócz ks. Tadeusza Kanthaka, z grupą pielgrzymuje także ks. Piotr Śmiechura.