Argument "nie mam czasu dla Boga" w wakacje jest nie do obrony? Franciszkanie z nadmorskiego Darłówka zaproponowali wczasowiczom różnorodne spotkania w swojej świątyni.
Już drugi rok z rzędu sympatycy wypoczynku w niezbyt hałaśliwym jak na nadmorską miejscowość Darłówku mogą liczyć na relaks nie tylko ciała, ale i ducha. Specyfiką tej małej, bo niespełna 900-osobowej, parafii jest, że rozrasta się kilkukrotnie w miesiącach letnich. Duszpasterze zapraszają na codzienną modlitwę brewiarzową (jutrznię, nieszpory i kompletę oraz na godzinną cichą adorację najświętszego Sakramentu. Wykorzystują też moc chrześcijańskiego świadectwa. Zapraszają gości. którzy na niedzielnych Mszach św. opowiadają o swoim nawróceniu. Wśród tegorocznych są Piotr Stępniak ps. Gepard – nawrócony przestępca oraz nawróceni narkomani ze wspólnoty Cenacolo. Swoją wiarą dzielą się także zakonnice i zakonnicy.
Letnicy korzystają tu z kilku cykli katechez dla małżeństw prowadzonych przez Violettę i Mirosława Latkowskich, małżonków z słupskiego rejonu Domowego Kościoła. Dowiadują się podczas nich "co nieco o miłości małżeńskiej przez duże M.", o modlitwie wspólnej i indywidualnej więzi z Bogiem, o tym, że kobieta ma potrzebę być postrzegana jako piękna, a jej mąż jako silny. Nie brakuje porad, jak łączyć się w tym, co różni żonę i męża oraz jak prowadzić dobry dialog. Natomiast miłośnicy sztuki mogą posłuchać o jej znaczeniu dla ducha podczas katechez "Ikona i słowo", które prowadzi pisarka ikon Ewa Sielicka.
Anna i Adam Lewandowscy Katarzyna Matejek /Foto Gość Z franciszkańskiej oferty korzystają również sami parafianie. Annie Lewandowskiej z Darłówka tak się spodobała poprzednia sesja nauk o małżeństwie, że na drugą namówiła męża Adama. – Takie spotkania dużo wnoszą do życia rodzinnego – przyznaje.
Jej mąż nie chce wpisywać się w schematy młodego pokolenia, które żyje bez autorytetów. Mówi, że szacunek do starszych i czerpanie z ich doświadczenia ma dobry wpływ na życie. Co Lewandowscy chcieliby przenieść z nauk państwa Latkowskich do swojego małżeństwa? – Przede wszystkim wspólną modlitwę, także tę z naszym trzyletnim dzieckiem – mówi p. Anna. To, jak mówi, szansa, by dowiedzieli się więcej o sobie, poznali, co naprawdę ich nurtuje.
– Tym bardziej, że w ciągu dnia nie zawsze jest czas na poważną rozmowę. Pomysł, by robić to po wspólnej wieczornej modlitwie, jest dobry – dodaje Adam Lewandowski.