Biało-czerwone flagi powiewają na ulicach Krakowa. W barwnym, międzynarodowym tłumie nie brakuje akcentów z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Ulica Szpitalna, dom Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego. W klasztornym ogrodzie słychać międzynarodowy gwar. W gronie zakonnic widać siostrę Dominikę, która prowadzi ustecką Hutę Ducha Świętego. - Przyjechaliśmy do Krakowa w poniedziałkowy wieczór. Jest nas kilkadziesiąt osób, a będzie jeszcze więcej. Dojadą nasi znajomi z Ustki, Duninowa i Słupska - tłumaczy "Duchaczka".
Towarzyszy jej grupa młodzieży. Mało spali po długiej, wielogodzinnej podróży. - Zamiast położyć głowę na poduszce, poszliśmy zobaczyć, co dzieje się na rynku. Tu nie można spać, tak wiele się dzieje - mówią młodzi pielgrzymi.
Entuzjazm mieszkańców Pomorza jest czymś normalnym - na Światowych Dniach Młodzieży jest mało snu i dużo energii. Widać to późnym wieczorem i wczesnym ranem. Widać też na krakowskich Błoniach, gdzie w trakcie Mszy inaugurującej spotkanie pojawiło się nawet pół miliona młodych ludzi.
W tym wieloetnicznym tłumie nie zabrakło też biało-czerwonych flag opatrzonych napisem "Kołobrzeg", "Piła" czy "Miastko". Grupa z powiatu bytowskiego ustawiła się w jednym z pierwszych sektorów. - Gdzie nocujemy? W szkole! Warunki trochę spartańskie, ale nie możemy narzekać - mówią mieszkańcy Miastka.
Nie narzekają także młodzi ludzie ze Sławoborza. Kilkunastoosobowa grupa ma za sobą ciężki miesiąc. Niezliczona ilość zebranych przez nich jagód przełożyła się na złotówki. A te na konkretne pieniące, za które można było wyjechać do Krakowa. - Udało się i teraz otrzymujemy nagrodę - mówi Ewa Horanin, opiekunka Szkolnego Koła Caritas. - Mieszkamy w centrum miasta, nasi gospodarze bardzo o nas dbają. Troszczy się nasz tutejszy ksiądz proboszcz. Czujemy się jak w domu, a może nawet jak w niebie - uśmiecha się Ewa Horanin. Nie widać na jej twarzy zmęczenia, mimo, że za nią miesiąc pod znakiem jagód. Razem z młodzieżą ochoczo skacze i śpiewa "Abba Ojcze".
Tuż po Mszy św. spora część pielgrzymów gromadzi się pod namiotem cyrkowym. Na scenie sporej wielkości zespół, przy ambonie biskup Edward Dajczak. Pasterz Diecezji Koszalińsko-kołobrzeskiej wziął udział w spotkaniu pod hasłem "Credo". - Jesteśmy tu, by przekazywać wiarę. Nie robimy tu wykładów - zapowiadał swojego kolegę biskup Grzegorz Ryś. Spotkanie upłynęło pod znakiem zdania "wierzę w życie wieczne". - Jak wejść w świat, w który zaprasza nas Bóg - zastanawiał się biskup Edward Dajczak, który opowiedział słuchaczom historię mężczyzny spotkanego w szpitalu. - Miał w sobie mnóstwo wątpliwości. Mówiłem mu słowa Jezusa, świętego Pawła i Jana. Nie interpretowałem, nie tłumaczyłem - mówił bp Dajczak. - Mamy Rok Miłosierdzia - taki jest Jezus - życie wieczne - dodał pasterz, a jego 20-minutowe wystąpienie zakończyły gromkie brawa.