Wszedł do Bałtyku i popłynął. Na Bornholm.
25-letni Sebastian Karaś z Elbląga, mistrz Polski w pływaniu, realizuje marzenie - projekt "100 km wpław przez Bałtyk".
Ruszył, by jako pierwszy człowiek na świecie pokonać ten odcinek wpław. Przed rokiem w rekordowym tempie - 8 godz. 46 min. i 26 sek. - przepłynął kanał La Manche, teraz mierzy się z odcinkiem Kołobrzeg-Bornholm. Ta przeprawa ma zająć mu około dobę.
Początkowe plany zakładały start na wyspie Bornholm (tam też S. Karaś oczekiwał od soboty na okno pogodowe) i dopłynięcie do Kołobrzegu.
Jednak warunki, głównie chodzi o wiatr, w ostatnich dniach odwróciły scenariusz. S. Karaś wrócił do Polski i 4 sierpnia stanął na kołobrzeskiej plaży w pobliżu latarni morskiej. Ostatnie pół godziny przed startem pływak poświęcił na krótki trening na sucho oraz na rozmowy z kibicami, udzielanie autografów. Równo o 17.00 wszedł do morza i po 22-24 godzinach ma nadzieję dotrzeć do bałtyckiej wyspy Bornholm.
- Przygotowania rozpoczęliśmy 10 miesięcy temu i trwały do ostatniej chwili - powiedział Antoni Rokicki menager S. Karasia. - Pogoda pokrzyżowała nam plany, musieliśmy zmienić trasę. To duże wyzwanie organizacyjne, ale konieczne. Taka próba jest dokonywana raz na kilka lat, to są ogromne przedsięwzięcie i koszty.
Pływakowi towarzyszy łódź asekuracyjna James Cook, na której przebywa 14 osób: ratownik medyczny, sędzia pływacki, fotograf, dziewczyna Sebastiana oraz znajomi sportowcy, ale pływak nie ma z nimi bezpośredniego kontaktu. Pożywienie i napoje izotoniczne oraz niezbędne przedmioty, np. czepek neoprenowy, otrzymuje z łodzi za pomocą tyczki. Otrzymuje też wsparcie psychiczne - podtrzymywanie kontaktu w równych odstępach czasu (co 10 min). Załoga przygotowała niespodzianki - afisze ze zdjęciami, które pokazuje pływakowi, żeby utrzymać jego uwagę podczas nużącego, monotonnego pokonywania fal.