Nasza redakcja odwiedziła członków Domowego Kościoła z różnych stron Polski, którzy w nadmorskim Śmiechowie uczestniczą w Oazie III stopnia.
Oazowicze zaprosili dziennikarzy, by opowiedzieli o swojej pracy w diecezji. Podczas wieczornego spotkania był czas na mini-wykład o prawdzie i pytania o fach dziennikarski.
- Byliśmy u grekokatolików w Koszalinie, będziemy u ewangelików, ale też w klasztorach i kościołach rzymskokatolickich. Odwiedzimy wspólnotę Dzieci Łaski Bożej w Lipiu u Świętą Górę Polanowską. Zajrzymy do katedry koszalińskiej i - jeśli się uda - do konkatedry w Kołobrzegu. Oprócz tego zapraszamy do siebie rozmaitych gości. Spotkaliśmy się z neoprezbiterem i z kapłanem z czterdziestoletnim stażem, chcemy spotkać się z rodzinami szensztackimi, bo to dla nas możliwość spojrzenia na inny ruch, w którym wrasta rodzina. Taka jest idea Oazy III stopnia: poznanie różnych charyzmatów, które są w Kościele - wyjaśnia Dariusz Stępień. Razem z żoną Danusią jako para diecezjalna Domowego Kościoła archidiecezji wrocławskiej odpowiadają za rekolekcje w Śmiechowie.
To nie pierwsza wizyta wrocławskiej dorosłej gałęzi Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji.
- W ubiegłym roku byliśmy w Centrum Edukacyjni-Formacyjnym w Koszalinie i bardzo nam się u was spodobało. Przede wszystkim życzliwość ludzi, których spotkaliśmy. Dlatego postanowiliśmy wrócić i w tym roku, ale będziemy u was i w przyszłym - przyznaje Darek Stępień.
W rekolekcjach w Śmiechowie uczestniczą rodziny z całej Polski. Mniej więcej połowa spośród 65 oazowiczów to diecezjanie wrocławscy, ale są także reprezentanci Krakowa, Włocławka, Warszawy czy Poznania.
W Oazie III stopnia w Śmiechowie bierze udział 65 osób z różnych stron Polski. Karolina Pawłowska /Foto Gość Monika i Dominik Radziszowscy z Krakowa przyznają, że w Ruchu Światło-Życie są niemal całe życie i to w Oazie rodziła się ich miłość. Choć niejedne rekolekcje oazowe mają za sobą, każde kolejne są dla nich jak „napełnianie bukłaków”. Nad morze przyjechali razem z czwórką swoich dzieci.
- Z tych bukłaków czerpiemy potem przez cały rok. Zwykle pod koniec czujemy, że już „jedziemy na rezerwie”, namy deficyt radości Ducha i stąd potrzeba, żeby znów spotkać się na Oazie - mówi Monika.
- Na gruncie intelektualnym pewnie każde kolejne rekolekcje nie wnoszą już tak wiele, jak na początku, ale tym, co dają te rekolekcje w największym wymiarze jest spotkanie z drugim człowiekiem , doświadczenie wspólny, dzielenie się doświadczeniem. To są także bardzo głębokie rozmowy na poważne tematy. A potem człowiek nagle odkrywa, że ma przyjaciół w całej Polsce. Odwiedzamy się też poza trybem rekolekcyjnym. Te więzi, które zawiązują się podczas tych dwóch tygodni są niesamowite - dodaje Darek.
W tym roku taki duchowy oddech szczególnie był im potrzebny, bo całą rodziną zaangażowani byli w przygotowania i przebieg Światowych Dni Młodzieży.
- Formacja oazowa pcha do działania. To jest właśnie to, o czym mówił papież Franciszek: o wyjściu z komfortu kanapowego. Ewangelizowanie to trud, wymaga poświęcania czasu, a bywa, że i pieniędzy, ale daje gigantyczną radość spotkania Boga i drugiego człowieka - mówi Darek.