- Od dziesięcioleci jesteśmy sąsiadami, żyjemy obok siebie nic nie tracąc, a wiele zyskując. Chcemy pokazać, że można - mówią mieszkańcy malutkiego Przećmina, organizatorzy Festiwalu Kultury Polsko-Ukraińskiej.
Siłą podkołobrzeskiej wsi są jej mieszkańcy, niezależnie od tego, jakie mają korzenie: polskie czy ukraińskie. A jednych i drugich jest w liczącym 200 mieszkańców Przećminie po połowie. Stąd też wziął się pomysł na to, by zorganizować imprezę, podczas której będą mogli wspólnie się bawić i chwalić tym, co mają najlepszego.
- Kiedy organizowaliśmy festiwal w ubiegłym roku nawet nie spodziewaliśmy się, że spotka się z takim zainteresowaniem. Ubiegłoroczny sukces zachęcił nas i ośmielił. Pokazał też, że jest potrzeba organizowania takich spotkań - mówi Zofia Duńczyk, sołtys Przećmina.
- 60 procent mieszkańców gminy ma pochodzenie ukraińskie. To święto mieszkańców: polskich i ukraińskich. Gdyby nie jedni i drudzy święta by nie było. Celebrujemy nasze współistnienie i dzielimy się tym, co mamy najlepsze - dodaje Małgorzata Chir, kierownik Referatu Promocji i Rozwoju gminy Kołobrzeg, współorganizatora przedsięwzięcia.
Dla najmłodszych przygotowano szereg atrakcji od zawodów sportowych po zabawy edukacyjne z Biurem Dokumentacji Zabytków zaś nieco starsi brali udział w polsko-ukraińskich zmaganiach szachowych. Podczas festiwalowego popołudnia i wieczoru na festiwalowej scenie zaprezentowały się okoliczne zespoły folklorystyczne polskie i ukraińskie, nie zabrakło także międzynarodowej kuchni. Oprócz stoisk przygotowanych przez najlepsze gospodynie z okolicznych sołectw, na których można było spróbować takich przysmaków jak maczanka, pierogi łemkowskie czy grochówka, zorganizowano degustację gotowanych na miejscu dań: charakterystycznej dla regionu zupy rybnej oraz tradycyjnych blinów ziemniaczanych.
- Piłsudski powiedział, że kto nie ceni i szanuje swojej przeszłości nie jest godzien do tworzenia teraźniejszości. To, co robimy teraz przekażemy dalej dzieciom i wnukom. Kultura ludowa w dobie cywilizacji ginie, a my chcemy to zbierać, bo to zachowanie naszej tożsamości. Dla mnie to skarb - mówi Kacper Siejkowski z Gościna.
- Mój dziadek był Łemkiem, ale mieszkając na tych terenach stał się współtwórcą lokalnej kultury. Jak byłem mały uczy mnie piosenek, rozbudzał ciekawość folklorem i kulturą ludową - dodaje.
Marcjanna Jelińska nie ma korzeni ukraińskich, ale pokochała tę kulturę tak, jak Kacpra.
- Jestem obywatelem świata i ciekawią mnie rozmaite kultury, także te bardzo odległe, mało znane, ale warto poznawać też to, co mamy u siebie, a co może zaniknąć, jeśli nie będzie pielęgnowane. Lubię docierać do źródeł, do miejsc, które nie wchłonęła jeszcze popkultura i korpoświat. To proste i piękne - wyjaśnia.
Obydwoje należą do zespołu, który wykonuje muzykę ludową polską i ukraińską.
- Ci sami ludzie, którzy tworzą „Podlotki” grają i śpiewają w zespole „Mereszka”. Wymieniamy się naszymi tradycjami i piosenkami - opowiadają.
Festiwal swoim patronatem objął ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia. W jego imieniu do Przećmina przyjechał konsul honorowy Ukrainy Henryk Kołodziej.
- To nie pierwsza taka impreza na której jestem i mam nadzieję, że nie ostatnia. Sam fakt, że one się odbywają, że są spontanicznie organizowane świadczy, że niezależnie od narodowości wszyscy tworzą społeczność obywatelską. Nie mam wątpliwości, że gdyby na taką imprezę przyjechali Niemcy, dawni mieszkańcy tych ziem, to też byśmy się pomieścili i potrafili bawić. Największym osiągnięciem społeczności polskiej jest zbudowanie systemu samorządu, czyli udowodnienie sobie, że tylko w stolicy, ale tu na miejscu wiedzą najlepiej, co komu potrzeba i jak to zorganizować, gdzie jaki most trzeba zbudować. To jest to, co musimy wyeksportować na Ukrainę. Bo to pokazuje, że można - i trzeba - działać wspólnie - zauważa Henryk Kołodziej.
Festiwal zakończył występ gwiazdy wieczoru, znanego i lubianego zespołu Horpyna oraz zabawa taneczna.