Nowy numer 13/2024 Archiwum

Odszedł świadek historii

Był weteranem II wojny światowej, najstarszym inwalidą wojennym w Polsce, najstarszym mężczyzną w woj. zachodniopomorskim i 5. najstarszym w całym kraju.

Ppor. Piotr Mankiewicz przeżył 106 lat. Zmarł 20 sierpnia w Domu Pogodnej Starości prowadzonym przez Siostry Szpitalne Miłosierdzia w Nowych Bielicach k. Koszalina. Był mieszkańcem powiatu sławieńskiego.

Jak przypomina Łukasz Suchanowski, znany w Sławnie działacz patriotyczny, pasjonat historii, ppor. Mankiewicz został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych, Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945, Medalem za Odrę, Nysę i Bałtyk, Odznaką Honorową Związku Inwalidów Wojennych. W kwietniu 2016 roku prezydent Andrzej Duda przyznał mu Złoty Krzyż Zasługi. Kilka tygodni temu otrzymał medal "Pro Patria" przyznawany przez szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. - Odszedł wielki człowiek. Cześć jego pamięci - mówi Łukasz Suchanowski.

Piotr Mankiewicz przyszedł na świat 7 października 1910 roku w Koczynówce (powiat Brasław - dzisiaj na Białorusi). 3 listopada 1933 roku powołany został do podoficerskiej szkoły sanitarnej w Sokółce. W styczniu 1935 roku został awansowany na stopień kaprala. W tym samym roku przeszedł do rezerwy i zawarł związek małżeński. Ze swoją żoną przeżyli prawie 72 lata.

Kiedy wybuchła II wojna światowa, miał już dwoje dzieci. W 1940 roku został zesłany na Syberię. Kilkakrotnie odmawiał wstąpienia do Armii Czerwonej. W lipcu 1944 roku wstąpił do 2. Armii Wojska Polskiego. Podczas walk o Nysę Łużycką w kwietniu 1945 roku odniósł bardzo ciężkie rany podczas ratowania rannych kolegów.

W spisanych przez wnuczkę wspomnieniach podporucznika, czytamy: "Rozpętało się prawdziwe piekło, grad kul świstał dookoła, ale my parliśmy do przodu. Moi żołnierze trzymali się razem. Wtem spo­strzegłem, że jeden z niemieckich pocisków ugodził mego przyjacie­la w nogę. Zachwiał się on i upadł. Nie mogłem zostawić go bez po­mocy, ponieważ mocno krwawił. Pochyliłem się nad nim, chcąc założyć mu opaskę uciskową, ale w tej chwi­li przyszedł sanitariusz i zajął się Stanisławem. Zanim pobiegłem dalej rzuciłem okiem na brzeg. Uderzyło mnie to, jak wielu ran­nych żołnierzy czeka na ratunek, pomyślałem, że niektórzy z nich żywi go nie doczekają. Ten wi­dok wzbudził w moim sersu jesz­cze większą zawziętość na wroga. Mocno ściskając w dłoni karabin, biegłem z całych sił do przodu. Byłem już blisko rzeki, gdy nieda­leko mnie wybuchł pocisk armat­ni. Padłem na ziemię, aby osłonić się przed nim, ale niestety byłem zbyt blisko. Zasypał mnie grad odłamków, z których największy mocno zranił mnie w bok, a inny pogruchotał mi kości ręki. Sycząc z bólu, sprawną dłonią pomacałem swoje żebra, palce miałem całe we krwi. Mimo to chciałem poderwać się i iść dalej, niestety nie byłem w stanie tego uczynić. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że śmierć krąży w pobliżu. Przez moją głowę przetoczyła się lawina wspomnień. W myślach zwróciłem się o pomoc do Boga, prosiłem Go, aby nie za­bierał mnie jeszcze z tego świata, ponieważ ja mam dla kogo żyć, rodzina mnie potrzebuje. Chwilę później straciłem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy, znajdo­wałem się w szpitalu polowym, gdzie szykowano mnie wraz z in­nymi ciężko rannymi, do przewie­zienia do poznańskiego szpitala".

Piotr Mankiewicz po wojnie sprowadził z Wileńszczyzny swoją rodzinę i osiadł w Żukowie k. Sławna. Tam prowadził zakład krawiecki. Do emerytury pracował też w Spółdzielni Inwalidów w Sławnie. Działał w organizacjach patriotycznych i kombatanckich.

Pogrzeb ppor. Piotra Mankiewicza odbędzie się we wtorek 23 sierpnia. Msza św. rozpocznie się o godz. 11 w kaplicy cmentarnej w Sławnie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy