Pielgrzymi z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej świętowali w Myśliborzu 111. urodziny św. siostry Faustyny.
- Najpełniej odpowiemy na miłosierdzie Boże, gdy zaufamy Bogu i będziemy prowadzić z Nim nieustanny dialog - przypominał pielgrzymom bp Henryk Wejman, który przewodniczył Mszy św. w sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Biskup pomocniczy szczecińsko-kamieński wskazywał również, że doświadczenie miłosierdzia Boga musi prowadzić obdarowanego do odpowiedzi na otrzymaną łaskę.
- Przyjęcie przez nas Bożego Miłosierdzia nie może nie prowadzić do wrażliwości na drugiego człowieka. Miłość Boga nie da się oddzielić od miłości bliźniego, która wyraża się w uczynkach miłosiernych. Do takiej postawy zobowiązuje nas godność ludzka i postawa Jezusa Miłosiernego - wskazywał bp Wejman.
Doroczne świętowanie urodzin Apostołki Miłosierdzia od 16 lat przyciąga także pielgrzymów z naszej diecezji. Przybyli do Myśliborza już wczoraj, po 9 dniach spędzonych na maszerowaniu. Noc spędzili u gościnnych myśliborskich parafian, a dzisiaj od rana witali przybywających do sanktuarium pątników. Opanowali nawet przysanktuaryjny mur.
- Jezu, ufam Tobie, a nie sobie! - krzyczeli gromko na powitanie, a przybywający szybko podchwytywali hasło.
Dla Michała to dziękczynienie Panu Bogu za wysłuchane modlitwy i… miłość, którą poznał w ubiegłym roku.
- A kto wie, może kiedy będę szedł 14 raz w tej pielgrzymce, to po, żeby ślubować przed ołtarzem - wyznaje z uśmiechem.
Maciek dziękuje Bogu za Jego obecność w konfesjonale. Na pielgrzymce poszedł do spowiedzi pierwszy raz od bardzo dawna. Aż trudno powstrzymać mu łzy, gdy opowiada o tym, że wcześniej zwyczajnie nie wierzył w istnienie Pana Boga. A malutki Gabryś chce tylko powiedzieć, że… widział Jezusa w niebie.
Mocno rzuca się w oczy, że pielgrzymi miłosierdzia, którzy przyszli z Koszalina to przede wszystkim ludzie młodzi. Wśród 130 pątników, którzy w tym roku wyruszyli w drogę są także całe rodziny, osoby dojrzałe, a nawet starsze, ale to młodzież nadaje ton temu pielgrzymowaniu. Dla wielu z nich to kolejne wędrowanie do sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
- Pielgrzymi, którzy mają trochę więcej lat, patrzą na te dzieciaki i pytają z niedowierzaniem: skąd są ci młodzi? No właśnie, skąd? Kiedy patrzę na ich twarze, to widzę, że jesteśmy na tym świecie, ale nie jesteśmy z tego świata - przyznaje ks. Łukasz Gąsiorowski, przewodnik Pielgrzymki Miłosierdzia.
- W Drawsku Pomorskim był taki moment, kiedy rozwinęliśmy rollup z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego i podbiegł do niego mały chłopiec. Nikt mu nic nie mówił, nie tłumaczył. On po prostu dotykał tego obrazu. Inny moment: do tego obrazu podeszło małżeństwo. Ona dotknęła wizerunku, a on położył rękę na jej dłoni. Kiedy patrzy się na te twarze nie ma wątpliwości, że tu dzieje się coś dobrego. To największe świadectwo pielgrzymów: kiedy skaczą, kiedy wrzeszczą, kiedy podnoszą ręce do góry i kiedy trwają w ciszy, wiedzą, że mają dom w niebie - wyjaśnia duszpasterz.
- Na tej pielgrzymce jest niesamowity klimat, wielka radość i doświadczenie wielkiej miłości - mówią pytani dlaczego wracają do Myśliborza.
- Żyjemy w szalonym kryzysie ojcostwa i w ogóle rodzicielstwa. To wcale nie znaczy, że rodzice są źli, tylko bywa, że świat tak szybko gna, że rodzice – chociaż są w domu – jakby ich wcale nie było. Jeżeli młodzi poczują, że mają w Bogu swojego tatę, który dba o nich, troszczy się i przytula, to nikt nie jest w stanie im tego odebrać. Pielgrzymka to taki czas, kiedy można doświadczyć tej Bożej miłości. A młodym potrzeba doświadczenia, że Bóg jest konkretny, bliski, wręcz namacalny. Jeśli myślą o Bogu, jako o kimś dalekim, to na tej pielgrzymce zupełnie się to zmienia - mówi ks. Gąsiorowski.