W niedzielę 4 września ok. południa na drogi diecezji wyjechała Karawana Bożego Miłosierdzia zaprzężona w dwa konie.
Projekt przygotowywany od miesięcy doczekał się realizacji. 11 ewangelizatorów w czerwonych koszulkach z logo akcji wsiadło na wóz lub rowery i opuściło podwórze Domu Miłosierdzia. Skierowali się na Polanów.
Wyprawę rozpoczęli uczestnictwem we Mszy św. w kaplicy Domu Miłosierdzia. Przewodniczył jej dyrektor placówki ks. Radosław Siwiński.
- Nie mają ze sobą jedzenia, pieniędzy, nie wiedzą, gdzie będą spać, może w stodole, może w lesie, może wszyscy zmieszczą się w tej małej karawanie - wyjaśniał w homilii ks. Siwiński, przedstawiając Karawanę jako odpowiedź na wezwanie do radykalizmu wiary. - Oni są konkretnym obrazem dzisiejszej Ewangelii. Pokazują, że dla Boga można rzucić wszystko.
Po Eucharystii zgromadzeni wyszli na podwórze domu. Mimo deszczu ewangelizatorzy z uśmiechami i ekscytacją czekali na krople wody święconej i błogosławieństwo kapłańskie na niepewną drogę. Podopiecznych żegnał i błogosławił im ks. Siwiński. Opiekę duszpasterską nad karawaniarzami obejmie za kilka dni inny kapłan, który do nich dojedzie.
- Nasi bracia i siostry kierowani miłością i posłuszeństwem udają się w celu głoszenia Ewangelii, aby wszystkim głosić przeogromną miłość Jezusa, pokrzepiać ich Bożym miłosierdziem i Bożą czułością - ogłosił, pokropiwszy wodą święconą karawanę i ewangelizatorów. - Posłani przez naszego pasterza bp. Edwarda Dajczaka, wszędzie gdzie pójdą, będą dawać świadectwo, że Bóg jest pierwszy i najważniejszy.
Choć karawana zbudowana przez wolontariusza Domu Miłosierdzia Oliviera de Maistre jest dość komfortowym schronieniem, to jednak niewielkim. Niektórzy z ekipy nie zmieścili się ani na kozła, ani wewnątrz drewnianego domu na kółkach. Toteż 5 osób wsiadło na rowery i ruszyło w ślad za karawaną. Będą też przydatni w sytuacjach, gdy karawana zboczy z bitych dróg i wjedzie na mniej uczęszczane trakty. Rowerzyści będą wówczas mogli dokonać zwiadu, czy droga jest przejezdna. Do ekipy będą też dołączali inni ewangelizatorzy, którzy dojadą w kolejnych dniach. Karawana wróci do bazy 18 września.
Joanna Grzywacz z Domu Miłosierdzia, kierowniczka wyprawy, mówi ze śmiechem, że nie wie, jak ma wyglądać ten pierwszy dzień. W sobotni wieczór ekipa zebrała się na modlitwie i wyborze kierunku wyprawy. Losowanie wskazało na Polanów. I tylko tyle wiadomo. - Wiemy, że jedziemy w stronę Polanowa. To wszystko. Wsiadamy i jedziemy, a co będzie dalej, to nie wiem - mówi. Niewiadomą jest także dzisiejszy nocleg. - Będziemy prosić ludzi. Jeżeli nas ktoś zobaczy, powiemy mu kim jesteśmy, poprosimy o jedzenie, nocleg, o wszystko.
Czy bardzo się przejmują? Asia zaprzecza i wyjaśnia, że prowadzą ich słowa: Jezu, ufam Tobie.
Marcin, wolontariusz Domu Miłosierdzia, planował wziąć udział w Ewangelizacji Nadmorskiej. Ks. Siwiński zaproponował mu coś bardziej radykalnego: Karawanę Bożego Miłosierdzia. - Na początku przestraszyłem się, bo to nowy i przez to nieprzewidywalny projekt - mówi wolontariusz. - Ale potem Pan Bóg dał mi pokój serca, odwagę. Myślę, że to będzie wielka przygoda z Panem Bogiem.
Marcina trochę przeraża, że nie wie, gdzie dziś będzie spał, ale jest pewien, że to Pan Bóg zatroszczy się o nich. Tego samego zdania jest jego mama. Kiwa głową na znak, że jest spokojna o syna.
Gosia Łopacka ma za sobą doświadczenie Ewangelizacji Nadmorskiej, więc wie, jak smakuje żebraczy chleb. - To było dla mnie niesamowite doświadczenie, dlatego chciałam też dołączyć do Karawany. Tym bardziej, że jest to eksperyment i to bardziej spontaniczny niż Nadmorska. Tu nie ma planu, gdzie jedziemy, ludzie nie wiedzą, że się zjawimy w ich miejscowościach. Ani my tego nie wiemy, ani nikt w diecezji. Jedna wielka niewiadoma. Trzeba postawić całkowicie na Boga.
Co dodaje Gosi odwagi? Bóg. I ludzie, którzy również zdecydowali się zawierzyć. - Cieszę się. Emocje są wielkie. Nie mogę się doczekać. Taka niespodzianka!