Z początkiem września ewangelizatorzy z Domu Miłosierdzia trafili do kilku diecezjalnych wiosek.
To dziwne rekolekcje, nie takie, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni – przyznaje proboszcz ks. Marek Humeniuk. Słucha go kilkudziesięciu parafian zgromadzonych na trawniku między popegeerowskimi blokami. Siedzą na ławkach, krzesłach przyniesionych z domów, niektórzy śledzą Mszę św. ze swoich balkonów. Proboszcz jest przekonany, że to czas na przemianę tej społeczności. – Zarańsko, czy wy wierzycie, że dzisiaj Bóg chce wam coś powiedzieć? – pyta. I uprzedza wezwanie Jezusa zawarte w czytaniach mszalnych: – Zarańsko, wypłyń na głębię! Ewangelizatorzy byli tu już przed kilku laty. W Zarańsku i filiach parafii: Rydzewie, Nętnie, Dołgiem, Żółtem. Wtedy też opowiadali ich mieszkańcom o miłości Bożej, inicjowali modlitwy i tańczyli z ich dziećmi. Do nocy śpiewali przy ognisku. Może niepotrzebnie, skoro po latach znów Zarańsko potrzebuje ewangelizacji? Pan Janek, który po Mszy św. biegnie na papierosa do klatki schodowej, uważa, że trudno kogoś tu zmienić. Podobnie sądzi pani Bożena. – Kto ma chodzić do kościoła, to chodzi – mówi zdecydowanie parafianka. Pamięta poprzednią ewangelizację. Nie przypomina sobie, żeby to kogoś nawróciło. Ale i tak uważa, że dobre jest takie zamieszanie we wsi. – Tutaj, w wioskach, nic się nie dzieje – wyjaśnia. Dlatego podoba jej się, że Zarańskiem ktoś się zainteresował.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.