- Teraz nikt nie będzie pytać: „gdzie jest ten wasz kościół?”. Widać go z daleka - cieszą się mieszkańcy Wyczech.
Czekali na tę chwilę od dawna, od chwili, gdy zwykły dom mieszkalny zamienił się w świątynię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Podczas odpustowego świętowania bp Edward Dajczak poświęcił zwieńczającą nowy dach wieżę.
- Ta wieża jest swego rodzaju duchową prowokacją. Ma być drogowskazem, żeby swoje życie kierować ku górze, ku Bogu, a zwieńczający go krzyż jest szczególnie istotny i trzeba ku niemu nieustannie kierować wzrok - przypominał mieszkańcom wsi i przybyłym na uroczystości gościom.
- Niech ten jeszcze jeden krzyż, wyniesiony najwyżej w waszej wsi, będzie wołaniem. Niech będzie dla was zawsze widoczny. Ale może trzeba trochę inaczej popatrzeć na krzyże: w naszych mieszkaniach, na szyjach. Może trzeba częściej brać je do ręki, przytulać. I nie chodzi o ten kawałek metalu czy drewna, ale o miłość - bezwarunkową, chcącą ciągle wskrzeszać. I powtarzać sobie: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” – zachęcał bp Dajczak.
40 lat temu kościół był budynkiem mieszkalnym. Pierwszy o tym, by zwyczajny dom, jakich wiele dookoła zamienić w dom Boży pomyślał ks. Leon Guss. Rodzice pierwszego proboszcza parafii w Bińczach, do której należą Wyczechy kupili pół budynku z myślą o przekształceniu go w świątynię. Sześć lat później drugą część domu zakupił następny proboszcz ks. Marian Kopeć.
- Nie było łatwo, przeszkód było wiele. Ale dzięki Bogu i ludziom, którzy ofiarowywali swoją pracę, pieniądze i modlitwę, udało się pierwszą Mszę św. odprawić w 1982 r. To była Pasterka - wspomina ks. Kopeć.
Kolejni proboszczowie razem z mieszkańcami Wyczech dokładali starań, żeby świątynia piękniała i spełniała swoją funkcję. Brakowało im tylko kościelnej wieży.
- Brakowało nam tej wieży, bo przecież wielu z nas pamięta, że to był zwykły dom, że mieszkali tu ludzie, znamy ich. A teraz już nikt nie ma wątpliwości - mówią z zadowoleniem Janina i Zenon Czempińscy, opowiadając, jak wiele wysiłku wkładali mieszkańcy wsi w przygotowania do uroczystości.
- Zawsze znajdą się tacy, którzy krytykują, albo tylko patrzą z boku. Ale dla tych, którzy się angażują, prace przy kościele są czymś integrującym. Nie brakuje ludzi bardzo oddanych tej sprawie i jest za co Bogu dziękować – przyznaje ks. Igor Mackiw, proboszcz binieckiej wspólnoty.
- Niektórzy mówią, że odkąd słychać dźwięk dzwonów z wieży pół godziny przed Mszą św., to jakby bardziej ludzkie sumienia rusza – dodaje z uśmiechem. – Mam nadzieję, że dzięki temu, że kościół materialny pięknieje, będzie pięknieć też ten duchowy. Chciałoby się bardzo, żeby budować duchowo, nie tylko z cegieł.