O ich tajemnicach opowiadano podczas otwarcia najnowszej wystawy w koszalińskim muzeum.
Zachwycają nie mniej niż sto lat temu, choć dzisiejsi koszalinianie do niedawna nie znali nawet nazwiska mistrza, który je wykonał. Inskrypcja na jednym z witraży zdradza jedynie datę: 1914 r. Niestety nazwisko mistrza odeszło w niepamięć razem z przedwojennymi mieszkańcami. Do niedawna.
- Natknęłam się przypadkowo na wzmiankę w „Kösliner Zeitung” z lutego 1915 r. o koszalińskich witrażach wykonanych w pracowni Ferdinanda Müllera w Quedlinburgu. Jednak wątpliwości budziły opracowania badaczy niemieckich. Wśród setek zidentyfikowanych prac wykonanych w pracowni w Quedlinburgu nie ma ani słowa o witrażach z głównego koszalińskiego kościoła - mówi Krystyna Rypniewska z muzeum w Koszalinie, autorka wystawy poświęconej katedralnym witrażom.
Dwa tygodnie temu, podczas poszukiwań w Archiwum Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej, udało się rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Przed rokiem do archiwalnych zasobów trafiły pisma odnalezione przy okazji robienia porządków w katedrze. Okazało się, że jeden z czekających na opracowanie dokumentów zawierał ciekawostkę: korespondencję zleceniodawcy i wykonawcy witraży z koszalińskiej katedry. To nasze najstarsze dokumenty dotyczące tej świątyni - wyjaśnia Małgorzata Wieczorkowska z diecezjalnego archiwum.
Zachowana korespondencja nie tylko potwierdziła przypuszczenia muzealników, ale także ujawniła ciekawostki związane z powstawaniem witraży, w tym szczegóły przetargu na wykonanie zamówienia. O zlecenie ubiegały się znamienite pracownie z Frankfurtu, Berlina i Trewiru oraz… koszaliński szklarz. Wśród dokumentów brakuje projektów witraży. Zachowały się jedynie dwa niewielkie szkice: infuły z herbu miasta oraz ornamentu. I nadzieja na więcej.
- W liście Müller pisze, że prosi o zwrot jednego z projektów, bo chce mieć całą dokumentację u siebie. Jeśli miasto chciałoby otrzymać szkice, to on chętnie wykona dodatkowe rysunki - opowiada Krystyna Rypniewska.
Czy takie rysunki dla Koszalina powstały, nie wiadomo, ale muzealnicy nie tracą nadziei na odnalezienie oryginalnych szkiców.
- Pracownia w Quedlinburgu nadal istnieje, chociaż ma nowych właścicieli. Zwróciłam się do nich z prośbą o pomoc w odnalezieniu rysunków i mam nadzieję, że może choć część z nich się zachowała - dodaje pani kustosz.
Witraże w głównym kościele Koszalina pojawiły się przy okazji wielkiej restauracji świątyni na zamówienie gminy miejskiej i sfinansowane zostały przez samych koszalinian. W pięciu gotyckich oknach, obok dwóch ewangelicznych scen i wizerunku gołębicy jako symbolu Ducha Świętego, umieszczono postacie Marcina Lutra i Filipa Melanchtona. Ich obecność w gotyckiej świątyni, która od reformacji służyła protestantom, to nie tylko wyraz tożsamości konfesyjnej koszalinian sprzed stu lat, ale również podkreślenie związków Koszalina z reformatorami.
- Syn koszalińskiego burmistrza Johannes Freder przez 11 lat był domownikiem u Lutra, a koszaliński rajca miejski Peter Schweder, jako profesor gimnazjum magdeburskiego, był towarzyszem i Lutra, i Melanchtona. Miał posiadać nawet Biblię z odręcznymi uwagami swego mistrza, która niestety spłonęła w wielkim pożarze miasta w 1718 r. Inny z kolei koszalinianin, Jakob Fabricius, pełnił rolę duchowego doradcy króla Gustawa Adolfa i stąd właśnie jego wizerunek w oknie zakrystii - opowiada Krystyna Rypniewska.
Wizerunki reformatorów to fundacja gminy miejskiej, środkowy witraż z symboliczną gołębicą ufundował prokurent Rudnick, zaś ewangeliczną scenę Jezusa i młodzieńca w Emaus - żona radcy handlowego Gustawa Schlichtinga. Ostatni witraż w prezbiterium przedstawiający Jezusa, Marii i Marty jak wówczas napisano: „oczekuje jeszcze na fundatora”. Nie zachowały się do naszych czasów witraże z maleńkich okien zakrystii, przedstawiające Gustawa Adolfa i Bugenhagena, organizatora gmin protestanckich Pomorza ani dwa witraże z okien kruchty z gołębicą i dwiema splecionymi dłońmi, zastąpione przez współczesne wizerunki Jana Pawła II oraz bp. Ignacego Jeża.
- Witraże to szczególne dzieła sztuki, wymykające się klasyfikacjom. W witrażach, jak w zwierciadle, odbijają się ludzie – zleceniodawcy, wykonawcy, fundatorzy. To dzieło sztuki stworzone dla najważniejszej koszalińskiej świątyni za przyczyną samych koszalinian, a więc widzimy w nich także ślad tych, którzy mieszkali w naszym mieście przed stu laty - mówi Krystyna Rypniewska zachęcając do zajrzenia do koszalińskiego muzeum.
Do 15 października można tu oglądać wystawę, na której znalazły się wielkoformatowe zdjęcia katedralnych witraży.