Pod takim hasłem w Karlinie odbyły się Zachodniopomorskie Dni Dziedzictwa.
Trudno w gospodarskich zabudowaniach dopatrzeć się dawnego splendoru biskupiego zamku. Chyba, że zajrzy się do podziemi. W pełgających po gwiaździstych sklepieniach płomykach świec, przy dźwiękach muzyki duetu „Con fuoco” jakoś łatwiej w nadgryzionym zębem czasu i historii rumowisku dopatrzeć się dawnej świetności biskupiej rezydencji.
- Niestety elementy, które mogłyby opowiedzieć o zamku, były ukryte pod starszą nadbudową, więc wskazanie zamku wcale nie było takie oczywiste. Od kilku lat staramy się jednak rozbudzać w mieszkańcach ciekawość historyczną i opowiadać o przeszłości, więc coraz więcej karliniaków już wie, gdzie był zamek - mówi Piotr Woś, zastępca burmistrza Karlina, wyjaśniając wybór miejsca na obchody tegorocznych Dni Dziedzictwa.
Ci, którzy wybrali się na Wyspę Biskupią mieli okazję dowiedzieć się sporo o przeszłości tego miejsca, ściśle związanej z kamieńskimi biskupami: najpierw katolickimi, później protestanckimi.
To usytuowanie w widłach rzek Radwii i Parsęty wpłynęło na decyzję bp. Filipa von Rehberga, by stolicę biskupią przenieść do Karlina. On też rozpoczął wznoszenie okazałej rezydencji, która od 1385 r. była siedzibą pomorskich hierarchów katolickich i protestanckich. Szczęśliwa lokalizacja pozwalała dzielnie przetrwać konflikty z książętami, poważne zniszczenia dotknęły zamek dopiero po stu latach.
- Wtedy to zniecierpliwieni mieszczanie koszalińscy i kołobrzescy ruszyli do Karlina, żeby dochodzić od biskupa zwrotu długów zaciągniętych na budowę - mówi Krystian W kulinarną podróż do średniowiecza zabrały mieszkańców Karlina poznańskie rekonstruktorki. Karolina Pawłowska /Foto Gość Zalewski, kustosz Muzeum Ziemi Karlińskiej.
Zamek odbudowano, a kolejni biskupi dołożyli swoją cegiełkę do rozbudowy, tak, by ostatecznie trójskrzydłowa, okazała renesansowa rezydencja, uwieczniona na XVII-wiecznej rycinie była ich piękną wizytówką.
Zamek opadł w ruinę podczas wojny siedmioletniej, kiedy wycofujący się Rosjanie podłożyli ogień pod zabudowania. Potem ruiny zostały rozebrane do przyziemia, tak że ocalała tylko najniższa kondygnacja skrzydła głównego zamku, z zachowanymi sklepieniami gwiaździstymi, a surowiec wykorzystano do budowy nowych obiektów. Reszty zniszczenia śladów po biskupiej rezydencji dokonało umiejscowienie na wyspie Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Dlatego też nawet sami karliniacy miewają nie lada problemy ze wskazaniem lokalizacji zamku.
Nie tylko zwiedzanie wyspy i koncert w przyziemiu zamkowym pozwalały podczas Dni Dziedzictwa w Karlinie puścić wodze wyobraźni.
- Przez żołądek nie tylko do serca, ale też do wiedzy - śmieje się Anna Janasik z Poznania. Razem z koleżanką Mabeą zajmują się rekonstrukcją historyczną, szyją średniowieczne stroje, wykonują przedmioty ze skóry, czy biżuterię i zgłębiają tajniki wieków średnich od kuchni. Dosłownie.
- Gulasz, podpłomyki i ser wędzony twarogowy - Mabea przedstawia menu na ten wieczór. Opowiada też o tym, czym się zajmują.
- Średniowiecze absolutnie nie było szaro-bure, ale mocno kolorowe i wesołe - przekonuje, a wizytujący biskupią wyspę goście zdają się przychylać do jej zdania. I łatwiej wyobrażają sobie, jak to mogło się żyć w cieniu biskupiego zamku dawnym karliniakom.
- Opieramy się przede wszystkim na źródłach i znaleziskach historycznych, ale trochę „wybiegamy za barierkę”, bo przecież wykopaliska to tylko przedmioty, a my opowiadamy historię o ludziach, którzy żyli przed wiekami. Opowiadamy kobiecą stronę średniowiecza, bo zwykle panowie ze swoim szczękiem oręża odbierają nam cały splendor - śmieje się Ania.
Dla mieszkańców Karlina była to również okazja do podejrzenia, co dzieje się na Wyspie Biskupiej, która przeszła w prywatne ręce. Inwestor już rozpoczął prace. Zamierzania się ambitne: hotel, sala bankietowa i wyspa jako atrakcja turystyczna. Nie wiadomo jeszcze, co właściciel terenu postanowi w sprawie pozostałości zamku. Czy będzie chciał odbudować biskupią rezydencję, wzorując się na dawnych rycinach?
- Chyba lepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie ruin w takim stanie, w jakim w tej chwili są, zabezpieczając je jedynie przed dalszą dewastacją. Patrząc na nowy budynek moglibyśmy podziwiać kunszt architekta i jego zdolność odwzorowania przeszłości, zaglądając do ruin mamy możliwość dotykania prawdziwej historii i puszczania wodzy wyobraźni - dodaje Krystian Zalewski.