Kolejna edycja akcji promującej ruch hospicyjny odbyła się 1 października w Hospicjum im. bp Czesława Domina prowadzonym przez Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej.
Spotkanie rozpoczęła Msza św. pod przewodnictwem bp. Krzysztofa Włodarczyka. Uczestniczyło w niej kilkadziesiąt osób: personel hospicjum, niektórzy chorzy, przedstawiciele władz samorządowych, wolontariusze, przyjaciele i darczyńcy darłowskiej placówki.
- Akcja "Pola nadziei" jest po to, aby poruszyć ludzkie serca, przypomnieć o hospicjum. Chodzi o to, abyśmy potrafili wzruszyć się cierpieniem człowieka i jednocześnie racjonalnie mu pomóc. Tą pomocą jest czasami konkretny dar materialny, np. zebrane pieniądze na rzecz takiej palcówki jak ta. Innym razem naszą pomocą jest dobre słowo i uśmiech wobec człowieka cierpiącego - mówił biskup w homilii.
Hierarcha powołał się także na słowa kanonizowanej niedawno Matki Teresy z Kalkuty, która przypominała całemu światu o ubóstwie nie tylko materialnym, ale także duchowym. - Ta święta kobieta uczyła nas, że głód miłości jest o wiele trudniejszy do zaspokojenia niż głód chleba. Łatwiej jest nieraz dać pieniądze i po prostu wrócić do swoich spraw. Trudniej jest dać swój czas i towarzyszyć np. umierającemu - mówił biskup, dodając: - Szczególnie trudno jest umieć być człowiekiem, który nie ma dobrej rady dla chorego.
Wagę obecności przy chorym podkreśla Renata Lepper-Zalewska, psycholog pracująca w darłowskim hospicjum. - Największym problemem człowieka umierającego jest lęk przed śmiercią. Pojawia się on bardzo często. Naszym zadaniem jest przynajmniej zmniejszyć odczucie tego lęku. Są osoby, które znoszą go lepiej, inne gorzej. Ważne jest wsparcie najbliższych. Kto ma to wsparcie, łatwiej znosi te ostatnie momenty. Opuszczenie przez najbliższych wzmaga lęk. Nie chodzi tu o całkowite opuszczenie, ale o mniejsze zainteresowanie - przyznaje specjalistka.
Darłowo, 1 października: bp Krzysztof Włodarczyk sadzi żonkile w ramach akcji "Pola nadziei". ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Po Mszy św. uczestnicy uroczystości zasadzili żonkile, które są nieodłącznym elementem akcji "Pola nadziei". Jak przypomina ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor darłowskiego hospicjum, kwiaty te są symbolem nadziei. - Cebulki, które dzisiaj wsadzamy w ziemię, na wiosnę staną się pięknymi kwiatami. To nam przypomina, że hospicjum nie jest miejscem jakiegoś smutnego końca. Patrząc bowiem na ludzkie życie po chrześcijańsku, śmierć jest przejściem do kolejnego etapu - przypomina kapłan.
Akcja "Pola nadziei" ma też wymiar materialny. Żonkile, które zakwitną na wiosnę, będą rozprowadzane po wybranych parafiach w diecezji w ramach zbiórki na rzecz hospicjum. Jak informuje ks. Sendecki, w roku 2016 przy tej okazji udało się zebrać ponad 40 tys. złotych.
Październikowe święto w darłowskim hospicjum nie mogłoby się odbyć bez wolontariuszy. Ich obecność i zaangażowanie są nieodłącznym elementem tego typu palcówek.
- Nie byłam świadoma tego, co będę robić i jaką satysfakcję będzie mi to dawać. Teraz pomaganie weszło mi w krew. Jak pierwszy raz przyszłam do hospicjum, bardzo wzruszyło mnie to, jak ci ludzie zajmują się chorymi. To nawet bardziej mnie dotknęło niż cierpienie chorych - przyznaje Wioletta Brzozowska, 13-latka ze Szkolnego Koła Caritas przy SP nr 3 w Darłowie.
- Przychodzę tu od pół roku, raz w tygodniu na kilka godzin. Ciągle pracuję zawodowo, ale znajduję czas na wolontariat. Czasami pomagam przy pielęgnacji chorych, a czasami po prostu przy nich jestem i rozmawiam z nimi, albo tylko słucham. Osobiście bardzo wiele mi to daje. Coraz bardziej dochodzi do mnie wymiar religijny tej posługi. Przemawia do mnie fragment Ewangelii o chorym przy sadzawce Betesda, który nie mógł do niej dojść i na pytanie Jezusa odpowiada: "Panie, nie ma człowieka, który by mnie wprowadził". Widzę siebie w roli właśnie tego człowieka. Coraz bardziej też sama szukam Jezusa. Właśnie przez bycie tutaj i obcowanie z tymi ludźmi - dzieli się Beata Płachecka ze Sławna.
Spotkanie 1 października w darłowskim hospicjum zakończyło się wspólną biesiadą przy grillu.
"Pola nadziei" są programem, który został stworzony przez organizację charytatywną Marie Curie Cancer Care w Wielkiej Brytanii. Ideą programu jest pozyskiwanie funduszy na utrzymanie hospicjów w Wielkiej Brytanii, a także edukacja i uwrażliwienie społeczeństwa na los ludzi terminalnie chorych. W roku 1998 organizacja MCCC w Edynburgu obchodziła swoje 50-lecie. Przygotowując się do obchodów jubileuszu, mając za patronkę Marię Skłodowską Curie, postanowiła zapoznać ze swoją pracą jedno z polskich hospicjów. Wybrano Kraków, ponieważ jest to miasto bliźniacze z Edynburgiem. Na wiosnę 1998 roku w ramach akcji zakwitło w Krakowie 350 tys. żonkili. Akcja sukcesywnie rozpowszechniała się w całej Polsce i dzisiaj przeprowadzana jest w wielu hospicjach.