Pod takim hasłem w skrzatuskim sanktuarium 15 października odbył się "Dzień dla rodziny". Tym razem miał on formę kilkugodzinnych warsztatów dla małżeństw.
Od kilku miesięcy skrzatuski dom pielgrzyma działa pełną parą. Siostry Uczennice Krzyża, które od niedawna mieszkają przy sanktuarium, przygotowały bogatą ofertę rekolekcyjną. Do Skrzatusza można teraz przyjechać już nie tylko na chwilę. Powoli to miejsce staje się prawdziwym centrum formacji. Siostry zaproponowały różne możliwości: rekolekcje w ciszy, dni skupienia, czuwania dla młodzieży, warsztaty dla rodzin, ferie zimowe, majówki (O propozycjach sióstr Uczennic Krzyża można przeczytać na stronie sanktuarium - TUTAJ)
15 października kilka małżeństw wzięło udział w warsztatach na temat "Sztuki okazywania miłości". Zajęcia prowadziła Jolanta Radczyc z Zielonej Góry, pedagog rodzinna, konsultantka ds. wychowania i profilaktyki oraz wychowania do życia w rodzinie, doradczyni rodzinna.
W rozmowie z "Gościem Niedzielnym" prowadząca przyznała, że tego typu warsztaty są skierowane niekoniecznie do małżeństw w kryzysie. - Po prostu, rozwój miłości jest tak długi, jak nasze życie. Ciągle zmierzamy do ideału, do którego powołał nas Bóg. A to, że jesteśmy słabi i grzeszni, sprawia, że nieustannie mamy na tym polu coś do zrobienia.
Jolanta Radczyc omawiała z uczestnikami różne etapy rozwoju małżeństwa. Jak stwierdziła, ważne jest to, aby zdawać sobie sprawę z ich istnienia, ponieważ relacja między małżonkami nieustannie ulega zmianom, które powodują, że powinny także zmieniać się niektóre sposoby okazywania sobie nawzajem miłości. Niestety, bardzo często bywa tak, że małżonkowie nie dbają o swoją wzajemną relację - na każdym z etapów małżeństwa z trochę innych powodów - co sprawia, że rozwój ich miłości nie jest pełny.
- Każdy z etapów ma swoje trudności. Przez pierwsze kilka lat po ślubie, w związku jest wiele emocji. Także dlatego, że jest to czas pewnego docierania się, czy inaczej mówiąc dogadywania się w życiu codziennym. Każdy wynosi bagaż doświadczeń ze swojego domu rodzinnego i trzeba stworzyć z tego nową, wspólną jakość. Poza tym pojawiają się dzieci. One pochłaniają mnóstwo czasu, co sprawia, że małżonkowie nie mają go dla siebie. Nie można jednak zapomnieć o tym, że o związek trzeba dbać także wtedy, kiedy są małe dzieci - wyjaśnia Jolanta Radczyc.
Jak tłumaczy doradczyni rodzinna, po kilku latach małżeństwo wchodzi w drugi etap. Dzieci podrastają, następuje pewna stabilizacja w domu i w pracy. Związek krzepnie. - Wtedy właśnie może pojawić się rutyna i przekonanie, że osiągnęło się już pewien stan, który będzie trwał. Małżonkowie na tym etapie często przestają starać się o rozwój miłości - mówi Jolanta Radczyc.
Takie podejście ma wpływ na kolejny etap rozwoju małżeństwa, związany z wiekiem średnim. - Jest to czas, w którym dzieci zaczynają powoli opuszczać dom. U niektórych małżonków pojawia się wtedy syndrom opustoszałego gniazda. Rodzice nagle zostają sami i w zasadzie nie wiedzą, co mają razem ze sobą robić. Nie mają pomysłu na wspólne spędzanie czasu. Przez całe życie robili wszystko dla dzieci, zaniedbując relację między sobą. Nagle w ich życie wkrada się pustka.
Jolanta Radczyc omawiała też z małżonkami koncepcję języków miłości wg Garego Chapmana. Amerykański psycholog i terapeuta przekonuje, że jest ich pięć: dotyk, praktyczna pomoc, afirmacja, czas, prezenty. Każdy człowiek preferuje jeden lub dwa z nich. To przy ich pomocy można do niego najlepiej trafić.
- Warto, aby żona i mąż znali swoje preferowane języki miłości i "przemawiali" nimi do siebie. Chodzi o to, aby do współmałżonka mówić jego językiem, a nie swoim. Obdarowywanie drugiego tym, co jest dobre dla mnie, to częsty błąd - przyznała doświadczona doradczyni rodzinna.