Najpierw najmłodsi zaprezentowali świętych w radosnej plejadzie, potem mieszkańcy nieba sami stawili się w kościele, żeby uwielbiać Boga razem ze świdwinianami.
Na radosne czuwanie w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych do kościoła św. Michała Archanioła zaproszonych wielu gości. O niektórych z nich mieszkańcy Świdwina usłyszeli po raz pierwszy. Obok znanych, rodzimych świętych jak Jan Paweł II, ks. Jerzy Popiełuszko czy s. Faustyna, w swoich relikwiach zjawili się również nieco bardziej „egzotyczni” święci: św. Teresa od Jezusa z Andów, pierwsza Chilijka wyniesiona na ołtarze, Maria Pilar, Teresa i Maria Angeles, błogosławione dziewce i męczennice z Guadelupe, czy Zelia i Ludwik Martin, mniej znani rodzice doskonale znanej Teresy z Lisieux.
- Niektórzy są mniej znani, sam musiałem trochę o nich poczytać, poszukać. Ale ten wieczór także temu służy, żeby poznawać ludzi, którzy osiągnęli zbawienie idąc drogami różnych powołań i charyzmatów. Pokazywać ich jako ludzi, którzy żyli na ziemi, cieszyli się, smucili, mieli swoje humory. Byli ludźmi z krwi i kości, nie żyjącymi przed wiekami postaciami z obrazków - wyjaśnia ks. Marcin Gajowniczek ze świdwińskiej parafii św. Michała Archanioła.
Obecnym na czuwaniu przypominał:
- Macie być świętymi. Teraz. Nie jutro, nie w przyszłości. Świętość to normalność: normalna miłość do Pana Boga i bliźniego. Gospodarzem spotkania ze świętymi był eucharystyczny Jezus. Karolina Pawłowska /Foto Gość
- Kiedy zapytałem uczniów w szkole, czy chcą być świętymi, wielu miało problem z podniesieniem ręki do góry, bo wydawało im się, że świętym może być tylko ten, kto siedzi cały czas w kościele. Że święty nie bawi się, nie chodzi na dyskoteki, nie ma przyjaciół ani zainteresowań, tylko cały czas się modli. Tymczasem świętość osiąga się przez codzienność, przez spełnianie swojego powołania - mówi ks. Hubert Smołkowicz, proboszcz parafii w Lekowie.
Współorganizator świdwińskiego czuwania zauważa, że święci to nie tylko ci, których zbawienie potwierdził swoim autorytetem Kościół.
- Wielu z tych, których będziemy odwiedzać na cmentarzach, naszych bliskich, znajomych, to też święci, już cieszą się niebem. Nasza obecność przy ich grobach to dziękczynienie za ich życie, a także spoglądanie na swoisty testament, który nam zostawili. Dlatego listopadowe świętowanie jest niezwykle radosne - podkreśla.
Radosną atmosferę jutrzejszej uroczystości doskonale wyczuli najmłodsi. Kiedy ulicami miasta przemykały wampiry i zombie, do kościoła św. Michała Archanioła także zmierzali przebierańcy, tyle, że… święci. Dzieci ze Świdwina, Lekowa i Krosina uczestniczyły we Mszy św., a później prezentowały parafianom świętych, za których się przebrali.
Filip wybrał Jana Pawła II. - Bo to był jedyny papież z Polski - wyjaśnia ośmiolatek w białej sutannie. Za to Halloween wcale mu się nie podoba. - Nie lubię upiorów i wampirów. Wolę świętych, bo są ładni i dobrzy - dodaje.
- To my, dorośli mamy wpływ na wybory naszych dzieci, więc ważne jest, co im podpowiadamy. Dlatego rozmawiam z Filipem o tym, że to obca tradycja, my mamy swoją, piękniejszą. Śmierć nie jest tematem do zabaw, to zbyt poważna sprawa, żeby biegać po ulicy i udawać, że to zabawne. Promowanie zła nie jest najlepszym pomysłem - dopowiada Beata Goleniowska, mama chłopca.
- Warto o świętości rozmawiać nawet z najmłodszymi. Święci pokazują, ze warto żyć z Bogiem i przypominają o nadziei życia w wieczności - dodaje ks. Gajowniczek.