Siedmiu alumnów IV roku koszalińskiego WSD po raz pierwszy założyło sutannę, ósmy został ustanowiony lektorem.
Na celebrację I nieszporów uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny przybyli do diecezjalnego seminarium duchownego księża (zwłaszcza proboszczowie parafii, z których pochodzą alumni), siostry zakonne, rodzina. Liturgii przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk.
- W skali ogólnopolskiej jesteśmy wyjątkowi: od czterech lat mamy obłóczyny najpóźniej - powiedział rektor WSD ks. dr Wojciech Wójtowicz. - W innych seminariach obółczyny są na trzecim roku studiów, u nas na czwartym, do tego dochodzi jeszcze rok propedeutyczny. Alumni czekali więc na ten dzień pięć lat. I widzimy w tym głęboki sens: do tego znaku trzeba dorosnąć, a to wymaga czasu, formacji i decyzji.
- Czujemy się bezpieczni, że to jest właściwy moment i że stoją przed nami ludzie, którzy przyjmą to wydarzenie nie jako coś efektownego, ale z dojrzałością serca - dodał rektor.
Biskup Włodarczyk powiedział w homilii, że chodzenie w sutannie jest jednym ze sposobów świadczenia o Chrystusie. - To komunikat, że przestrzeń publiczna należy również do nas, chrześcijan - stwierdził. Powołał się na słowa ks. Jana Sikorskiego z Warszawy, kapelana więziennictwa, świadka tego, że noszona sutanna ośmiela ludzi do spontanicznych próśb o modlitwę, rozmowę, spowiedź lub po postu daje otuchę, że odziany w nią kapłan jest obecny w codzienności, choćby w tramwaju. - Dlaczego więc miałbym chować to, co jest dla mnie najpiękniejsze?
Biskup Włodarczyk nie ukrywał, że noszenie sutanny ma także swoje negatywne konsekwencje. Są to - nieobce także jemu - sytuacje zagrożenia dla księdza, wystawienia na ataki i obelgi niektórych. - Jednak ksiądz jest przede wszystkim żywą kaplicą, która poruszą się między ludźmi. Lub mówiąc bardziej współcześnie, żywym billboardem, który pokazuje Chrystusa - dodawał otuchy biskup.
Podczas liturgii alumni na kilka minut opuścili seminaryjną kaplicę i przeszli do sąsiedniej sali. Sutanny, które dotychczas trzymali złożone na dłoni, przekazali w ręce kolegów ze starszego rocznika, by pomogli im je założyć. Ci nie żałowali praktycznych rad, jak zrobić to sprawnie i elegancko.
Natomiast ósmy alumn przyjął z rąk biskupa błogosławieństwo oraz Pismo Święte jako znak ustanowienia go lektorem.
Pani Janina, mama Tomasza Żuchowskiego od początku sprzyjała decyzji syna o wstąpieniu do seminarium. Kiedy po raz pierwszy jej to zakomunikował, zareagowała słowami: "Boże, dziękuję Ci, cudownie!". Ostatnie pięć lat to dla niej czas osobistego wzrastania w wierze, niejako u boku syna. - Doczekaliśmy tej chwili - mówi i wyznaje, że nie obyło się z jej strony bez łez. Odczuwa płynące od Boga błogosławieństwo, żałuje tylko, że kilkoro z najbliższych nie doczekało tej chwili.
Alumn Juliusz Kisiel jest przekonany: sutanna to zmiana w jego życiu.
- Ludzie będą patrzeć na mnie inaczej. Będę identyfikowany bezpośrednio z Kościołem katolickim, z Bogiem. To sposobność do ewangelizacji - mówi z nadzieją, że spotkania w przestrzeni publicznej postawią napotkane przez niego osoby w potrzebie określenia się, kim są. - A są tylko dwie możliwości: albo opowiadam się za Chrystusem, albo przeciw Niemu.
(obraz) |