Kolędnikom z kołobrzeskiej „Piąteczki” nie straszna żadna scena. Najbardziej jednak lubią występować dla swoich kolegów z Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego.
- To nasza ulubiona scena! - przyznaje ze śmiechem Ela Kamińska katechetka ze Szkoły Podstawowej nr 5 z oddziałami integracyjnymi w Kołobrzegu.
Do ośrodka co czwartek przychodzi na lekcje katechezy, a co jakiś czas przyprowadza też swoje dzieciaki, czyli Zespół Teatralny „Piąteczka” działający przy szkole.
- Przyprowadzam tutaj dzieci, żeby uczyć je spojrzenia na świat z innej perspektywy. Wprawdzie w szkole pojawiają się dzieci z rozmaitymi deficytami i zdrowe dzieciaki są z tym oswojone, niepełnosprawność nie jest dla nich niczym strasznym ani dziwnym, ale w ośrodku mają kontakt z osobami głęboko dotkniętymi chorobą. Tak kształtuje się ich osobowość, postawy społeczne, tak rodzi się w nich szlachetność. Trzeba budować na tym, co piękne i dobre, a przecież piękno to nie to, co na zewnątrz, ale w środku człowieka - opowiada.
Publiczność, czyli dzieci z ośrodka, podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy i Warsztatów Terapii Zajęciowej oraz mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej zgotowali małym aktorom entuzjastyczne przyjęcie.
Jasełka Piąteczki
Jasełka Zespołu Teatralnego "Piąteczka" w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym w Kołobrzegu.
Karolina Pawłowska
Z takich wizyt cieszy się też Anna Trzeciak, dyrektor Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego przy Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.
- Trudno nam się przemieszczać, wychodzić z dziećmi na przedstawienia, więc tym bardziej cieszymy się, kiedy aktorzy przychodzą do nas. To przedstawienia niedługie, żywiołowe, w których wiele się dzieje i my też możemy w tym uczestniczyć niezależnie od tego, czy dzieci mogą chodzić czy siedzą na wózkach - mówi.
Jak zauważa te wizyty są potrzebne także samym kilkuletnim aktorom.
- Wiedzą, że mogą swoim występem pomóc swoim słabszym rówieśnikom, zaprosić ich do zabawy. Dzieci z naszych Ośrodków są słabsze, ale tak samo się cieszą, tak samo klaszczą w ręce, mają takie same radosne serce jak dzieci zdrowe. Dzisiaj życie jest szybkie, słabszy odpada, ginie na marginesie, nie widać go. Tu jest miejsce na refleksję, że ci słabsi istnieją, ale także na myśl, że ja też w czymś mogę być słabszy. I jeśli ja komuś pomogę, ktoś pomoże mnie - dodaje Anna Trzeciak.