Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Najlepsza publiczność

Kolędnikom z kołobrzeskiej „Piąteczki” niestraszna żadna scena. Najbardziej jednak młodzi lubią występować dla swoich kolegów z Ośrodka Rehabilitacyjno- -Edukacyjno-Wychowawczego.

Emocje towarzyszą i aktorom, i publiczności, której trudno usiedzieć spokojnie na krzesełkach.

Dawać radość

– To nasza ulubiona scena! – przyznaje ze śmiechem Ela Kamińska, katechetka ze Szkoły Podstawowej nr 5 z Oddziałami Integracyjnymi w Kołobrzegu. Do Ośrodka co czwartek przychodzi na lekcje katechezy, a co jakiś czas przyprowadza tu też swoje dzieciaki, czyli Zespół Teatralny „Piąteczka” działający przy szkole. – Zabieram tutaj dzieci, żeby uczyć je spojrzenia na świat z innej perspektywy. Wprawdzie w szkole pojawiają się dzieci z rozmaitymi deficytami i zdrowe dzieciaki są z tym oswojone, niepełnosprawność nie jest dla nich niczym strasznym ani dziwnym, ale w ośrodku mają kontakt z osobami głęboko dotkniętymi chorobą. Tak kształtuje się ich osobowość, postawy społeczne, tak rodzi się w nich szlachetność. Trzeba budować na tym, co piękne i dobre, a przecież piękno to nie to, co na zewnątrz, ale w środku człowieka – opowiada Ela. Publiczność jest spora. Do dzieci z ośrodka dołączyli podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy i Warsztatów Terapii Zajęciowej oraz mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej, czyli wszyscy z budynku przy Mazowieckiej 29. Zgodnie zgotowali małym aktorom entuzjastyczne przyjęcie.

Nie tylko Dawidowi, który uwielbia muzykę, trudno usiedzieć w miejscu. Jedynie delikatne perswazje opiekunów sprawiają, że chłopiec nie zrywa się z krzesełka, żeby dołączyć do przedstawienia. Taka interakcja sprawia małym aktorom mnóstwo frajdy. – Bardzo lubimy występować na scenie, ale tutaj najbardziej! – zapewniają Ola i Blanka. – To trochę inna publiczność. Na początku miałam tremę, ale okazało się, że są świetni, trudno im usiedzieć w miejscu! – dodaje Ola, która grała Maryję. Dla niej to debiut w kołobrzeskim ośrodku. Pasterz Michał był tu już wcześniej, grał w bajce. – Nasi widzowie zupełnie inaczej reagują, klaszczą, śpiewają, czasami krzyczą. Nam to zupełnie nie przeszkadza, zresztą pani nam tłumaczyła, że tak okazują swoją radość. A przecież to bardzo ważne, żeby dawać ludziom radość, prawda? – wtóruje dziewczynkom.

Słabsi tak samo się cieszą

Z takich wizyt cieszy się też Anna Trzeciak, dyrektor Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego przy Polskim Stowarzyszeniu na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. – Trudno nam się przemieszczać, wychodzić z dziećmi na przedstawienia, więc tym bardziej cieszymy się, kiedy aktorzy przychodzą do nas. To przedstawienia niedługie, żywiołowe, w których wiele się dzieje, i my też możemy w tym uczestniczyć, niezależnie od tego, czy dzieci mogą chodzić, czy siedzą na wózkach – mówi. Jak zauważa, te wizyty są potrzebne także samym kilkuletnim aktorom. – Wiedzą, że mogą swoim występem pomóc rówieśnikom, zaprosić ich do zabawy. Podopieczni z naszych ośrodków są słabsi, ale tak samo się cieszą, tak samo klaszczą w ręce, mają takie same radosne serca jak ludzie zdrowi. Dzisiaj życie jest szybkie, słabszy odpada, ginie na marginesie, nie widać go. Tu jest miejsce na refleksję, że ci słabsi istnieją, ale także na myśl, że ja też w czymś mogę być słabszy. I jeśli ja komuś pomogę, ktoś pomoże mnie – dodaje Anna Trzeciak.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy