Długi na kilkadziesiąt metrów hol. W powietrzu czuć wymieszany zapach smażonych kotletów, papierosowego dymu i wczorajszego prania. W koszalińskich akademikach rozpoczęła się wizyta duszpasterska.
Na samym końcu korytarza słychać śmiech i proste gitarowe chwyty. "Wśród nocnej ciszy". Z kuchni po prawej stronie wychodzi zaskoczony student. Widząc niespodziewanych gości, przyspiesza kroku.
Zapraszamy do wysłuchania relacji audio:
Kolęda w koszalińskich akademikach
Arkadiusz Wilman
Na tablicy korkowej przy wejściu wisi mały plakat: "Ksiądz nie nietoperz, a święcona nie parzy". Na portierni Domu Studenta nr 1 parę dni temu pojawiła się specjalna lista, na którą mogli się wpisywać mieszkańcy. Widnieje na niej kilka pozycji. Wśród nich trzycyfrowy numer, a obok dopisek - Joanna Serkowska.
- Kolęda to z jednej strony tradycja, ale moje zaproszenie głównie wynika z potrzeby serca. Jestem osobą wierzącą. Ciekawe doświadczenie, bo to była moja pierwsza kolęda, którą przyjmowałam sama. Towarzyszyła mi ogromna radość, kiedy kładłam na stole biały obrus, krzyż i zapalałam świeczkę - mówi studentka III roku wzornictwa.
Duszpasterz akademicki ks. Remigusz Szauer twierdzi, że nie zdarzyło się, aby ktoś uciekał na jego widok. No chyba, że coś przypalało się w kuchni. Dodaje, że nie urwał się z kosmosu i wie, jak wygląda życie w akademiku, bałagan jest tam rzeczą normalną.
- Ważne, aby kolęda nie była traktowana jako inspekcja. Jej nadrzędnym celem jest pobłogosławienie domu i modlitwa w intencji tych, którzy tam mieszkają. Motywy modlitwy tych ludzi są zrozumiałe. Zbliżają się egzaminy, przed wieloma z nich jest konieczność wyboru życiowej drogi. Konkretna intencja, konkretna sprawa. Inna rzecz, że domy studenta też się zmieniają. Pojawiają się w nich małżeństwa, doktoranci, co przekłada się na wiele ciekawych rozmów - zauważa ks. Szauer.
Na pierwszym piętrze mieszka z kolegami Paweł Mencfel. Nie zapisał się na kolędową listę - myślał, że jego zajęcia na uczelni w tym dniu potrwają dłużej. Gdy po powrocie zobaczył kolędników, bez wahania zaprosił ich do środka.
- To wyglądało trochę inaczej niż w rodzinnym domu. Ksiądz zapytał, jak radzimy sobie na uczelni, pomodliliśmy się za to, aby sesja pomyślnie poszła. Ksiądz Remek jest wyrozumiały. Zdaje sobie sprawę z tego, że mieszkamy po trzy osoby w pokoju. Czasem ciężko jest coś ukryć. Żyjemy, jak żyjemy. Po prostu akademik - tłumaczy przyszły magister inżynier, rozglądając się na lewo i prawo.
W męskim pokoju na parapecie leży wytłoczka z jajkami, na biurku tania oranżada w plastiku, przy łóżku kilka pustych butelek. Ogólnie męski chaos. Inaczej sytuacja wygląda u Joanny. Wszechobecny ład i porządek. Ściany pomalowane na odcień błękitu. Przytulnie.
- Mój pokój zawsze tak wygląda. Bardzo lubię przyjmować gości. W tak małej przestrzeni wystarczy, że koc jest nieposkładany i już wydaje się, że jest brudno. Szkoda, że niewielu studentów wpisało się na listę - dodaje po chwili. - Na Mszy św. widzę często twarze z akademików. Bardzo mnie to cieszy. Te osoby stają się trochę bliższe. Dlaczego dziś nie zaprosili księdza? Nie wiem. Może wynika to z braku odwagi? - zastanawia się J. Serkowska.
- Ci ludzie nie są dla mnie anonimowi. Zapisuję sobie ich imiona, aby o nich pamiętać. Dopóki się sesja zimowa nie zakończy, każdego dnia modlę się, aby egzaminy dobrze im poszły. Mamy siebie w życzliwej pamięci. Przynajmniej taką mam nadzieję - śmieje się akademicki duszpasterz.
Wizyta duszpasterska w koszalińskich akademikach zakończy się we wtorek 24 stycznia.
Ks. Remigiusz Szauer, duszpasterz akademicki w Koszalinie, na kolędzie w akademikach Arkadiusz Wilman