Działacze Fundacji "Pro-Prawo do życia" zorganizowali w centrum Szczecinka pikietę w obronie życia dzieci nienarodzonych.
W sobotę 21 stycznia osoby przechodzące w południe przez Plac Wolności w Szczecinku musiały zmierzyć się z pytaniem: "Co myślę o aborcji?".
Trudno było takiego pytania sobie nie zadać, mijając transparenty ze zdjęciami martwych dzieci po aborcji oraz słuchając odtwarzanych na głos materiałów dźwiękowych. Z głośnika płynęły słowa wyjaśniające prosto i przy pomocy twardych faktów na czym polega aborcja eugeniczna.
Akcję przeprowadziło kilkunastu działaczy Fundacji "Pro-Prawo do życia" ze wsparciem Stowarzyszenia "Patriotyczny Szczecinek". Organizatorom nie chodziło o wielką manifestację, lecz o zwrócenie uwagi przechodniów na problem i skłonienie do refleksji. Rozdawali chętnym naklejki z charakterystycznym logo fundacji, przedstawiającym dziecko w fazie prenatalnej.
Wolontariusze rozdają przechodniom naklejki z logo fundacji. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość - Stajemy w obronie nienarodzonych dzieci, których w wyniku aborcji co roku w Polsce umiera ok. 1000 (chodzi o aborcje legalne przyp. red.). Jesteśmy za tym, żeby w naszym kraju życie chronione było od poczęcia do naturalnej śmierci - mówi Bartosz Dolatowski, przedstawiciel fundacji.
Reakcje przechodniów na pikietę były różne: od obojętności, przez skrajne wzburzenie, po akceptację. - Co za głupoty. Nie macie jeszcze dzieci i nie wiecie jak to jest. Ciekawe, co by pani zrobiła, gdyby miała pani chore dziecko - pytała wolontariuszkę rozdającą naklejki mieszkanka Szczecinka.
- Sama nie mogę mieć dzieci. Chcę pokazać wszystkim, którzy myślą o aborcji, że są ludzie, którzy mogą zaopiekować się ich dzieckiem. Razem z mężem próbujemy się leczyć przy pomocy naprotechnologii. Gdyby jednak leczenie nie powiodło się, rozważamy adopcję. Chciałabym, żeby ludzie, którzy normalnie mogą mieć dzieci, docenili to i potrafili się z tego cieszyć - przyznaje Iwona Kwiecień, jedna z wolontariuszek.
Pani Aleksandra sama jest w ciąży. Przechodzi obok pikietujących i zgadza się, żeby na jej kurtce znalazła się naklejka z logo fundacji. - Popieram takie akcje. Uważam, że każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, nawet w taki mocny sposób, jak przez te zdjęcia. One są drastyczne, ale pokazują prawdę. Nigdy nie zdecydowałabym się na aborcję. Oczywiście, nie chciałabym dowiedzieć się, że moje dziecko będzie nieuleczalnie chore, ale nawet, gdyby tak się stało, nie dokonałabym aborcji. Jeśli ma się oparcie w bliskich, ze wszystkim można sobie dać radę - stwierdza mieszkanka Szczecinka.
- Będziemy organizować nasze pikiety tak długo, jak będzie to potrzebne - mówi Bartosz Dolatowski, przedstawiciel fundacji "Pro-Prawo do życia".
Fundacja była m.in. organizatorem akcji "Stop aborcji", której celem było złożenie w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy całkowicie zakazującej przerywania ciąży.