Na zabawę do malutkiej Dobrzycy przyjeżdżają goście nawet z drugiego końca diecezji. Po raz czwarty zmobilizowali siły, by ratować kościelną wieżę, która ucierpiała podczas wichury.
Wiatr, który w 2010 r. przeszedł przez Pomorze wyrządził we wsi wiele szkód.
- Pozrywane były dachy, połamane drzewa, pozrywane linie wysokiego napięcia. Wszystko sprawiało bardzo przygnębiające wrażenie. Okazało się, że wichura poważnie uszkodziła także kościelną wieżę. Parafianie bardzo to przeżyli i wiedzieliśmy, że stoimy przed bardzo poważnym wyzwaniem - wspomina ks. Jarosław Rynowiecki, proboszcz dobrzyckiej wspólnoty.
Remont wyceniono na ponad 900 tys. Na pierwszy etap prac potrzeba przeszło 280 tys. Dla parafian to kwoty astronomiczne, ale nie zamierzali łatwo dać za wygraną. Najpierw zbierali fundusze podczas festynów, ale uznali, że lepszym pomysłem będzie bal.
- Od pierwszej edycji pomysł chwycił. Nie brakuje chętnych ani do balowania, ani do licytowania, więc zabawa jest za każdym razem doskonała i trwa niemal do świtu. Cel jest szczytny, a do tego okazja, żeby się pobawić z sąsiadami - mówi Agnieszka Specyał, która od początku zajmuje się prowadzeniem licytacji balowej.
Fantów, które pójdą pod młotek podczas szampańskiej zabawy w Wiejskim Domu Kultury w Dobrzycy nie brakuje.
- Kosze rozmaitości, maskotki, sprzęt AGD, narzędzia i tablety. Mamy sporo sponsorów - wylicza z uśmiechem parafianka z Dobrzycy. Swój niebagatelny wkład w przygotowanie zabawy mają panie z Koła Gospodyń Wiejskich. To ich zasługą są przysmaki, które pojawiają się na stołach.
Zbigniew Rewaj od ponad 20 lat jest dobrzyckim organistą.
- Remont to olbrzymie wyzwanie. Nawet, żeby starać się o dotację potrzeba wkładu własnego. Dzięki tym balom udaje się poruszyć serca i otworzyć portfele. Goście nie szczędzą grosza, nawet jeśli ktoś nie wylicytuje fantów na balu, to później ofiaruje większą kwotę - przyznaje i chwali mieszkańców wsi:
- W Dobrzycy mieszkają ludzie, którzy poczuwają się do obowiązku. Jak coś się dzieje, potrafią zakasać rękawy i samemu zabrać się do pracy. Jak wtedy, gdy układali drogę i stawiali ogrodzenie na parafialnym cmentarzu. Więc i teraz czują, że powinni ratować wieżę - dodaje.
Dobrzyckie bale mają już swoją renomę. Przyjeżdżają na nie goście nie tylko z sąsiednich wsi czy miast, ale nawet z drugiego końca diecezji. A wspólny wysiłek przynosi owoce. W parafialnej kasie remontowej uzbierało się już tyle, że można rozpocząć prace.
- Mamy już projekt, przygotowana jest dokumentacja i mam nadzieję, że w tym roku uda nam się uzbierać pieniądze, które pozwolą nam w końcu ruszyć z pracami - przyznaje ks. Rynowiecki.
- Teraz mamy na koncie ponad 70 tys. Jak doliczymy dochód z czwartej edycji balu, to powinno nam wystarczyć na początek - dodaje.