W Połczynie-Zdroju trwa niecodzienna akcja ewangelizacyjna. Można powiedzieć, dosłownie i w przenośni, że mieści się w pewnych ramach, choć jednocześnie, jest dość nietypowa.
Ogartowo. Niewielka miejscowość pod Połczynem. W domu rodziny Cychowskich gromadzi się 10 osób. Jest pan Grzegorz z żoną Renatą oraz ich dzieci: Piotrek, Ala, Olga i Emila. Przyszli też rodzice pana Grzegorza – Maria i Stanisław oraz siostra ze szwagrem – Małgorzata i Piotr Woźniakowie. Wszyscy klękają wokół obrazu ustawionego na środku salonu.
Padają słowa: „Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa”. Wezwania powtarza także kilkunastoletni Piotrek. Na początku ma trudności z odpowiedzią na pytanie: „Co to właściwie znaczy, że Jezus jest twoim Królem?”. Po chwili jednak mówi: – Obojętnie, czy doświadczam szczęścia, czy bólu, staram się poświęcać Mu każde moje doświadczenie.
Od dołu do góry
– Od nas wyszła iskra, a ksiądz proboszcz dmuchnął i zrobił się ogień – wyjaśnia Grzegorz Cychowski z Ogartowa. Po uczestnictwie w częstochowskim spotkaniu Wielka Pokuta (październik 2016), stwierdził, że zaplanowany przez biskupów uroczysty Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana na zakończenie jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski nie powinien przejść bez echa.
Ks. Zbigniew Witka-Jeżewski, proboszcz połczyńskiej parafii pw. św. Józefa, do której należy Ogartowo, podchwycił pomysł i zaproponował peregrynację obrazu Chrystusa Króla. Obraz, dość spory, który cudem udało się zorganizować w ciągu zaledwie kilku dni, krąży po parafii od końca listopada. Odwiedził już ponad 60 rodzin.
Akcja logistycznie zorganizowana jest w taki sposób, że ludzie mają obraz u siebie w domu przez jeden dzień, a potem sami muszą znaleźć kolejną rodzinę, której go przekażą. Dzięki temu peregrynacja ma charakter prawdziwie ewangelizacyjny.
– To uruchamia parafian – cieszy się proboszcz. Jak dodaje, peregrynacja powoduje w parafii swego rodzaju pozytywne poruszenie. Ludzie muszą się w jakimś sensie opowiedzieć. Oczywiście odmowa udziału w akcji w żadnym razie nie musi świadczyć o braku wiary. Z pewnością dla wielu jednak propozycja przyjęcia obrazu jest jakąś ważną próbą. – Ludzie nieraz dzwonią do nas i pytają: „Gdzie on teraz jest?” – mówi Grzegorz Cychowski, wspominając przypadki parafian, którzy chcieli koniecznie mieć obraz danego dnia, ponieważ przyjechali ich bliscy z zagranicy albo specjalnie zaprosili rodzinę z różnych stron.
Prawdziwy Król serc
Wizerunek Chrystusa Króla wielu kojarzy się z błędnymi ideami Jego królowania, propagowanymi przez niektóre środowiska w Kościele. Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana zaproponowany przez polski episkopat na zakończenie jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski, który odbył się 19 listopada w Łagiewnikach, był próbą wyjścia, z odpowiednim wyjaśnieniem, naprzeciw wszystkim pragnącym tzw. intronizacji. Biskupi przypomnieli, co intronizacja może oznaczać, a czego nie powinna. Również akcja w Połczynie jest swego rodzaju katechezą na temat królowania Boga w różnych wymiarach życia każdego człowieka. – Chciałem, żeby ten akt, który dokonał się oficjalnie, zyskał też wymiar bardziej osobisty wśród wiernych – wyjaśnia ks. Witka-Jeżewski.
Grzegorz Cychowski nie ma wątpliwości, że Jezus jest jego Królem. – To znaczy, że stawiam Go w moim życiu zawsze na pierwszym miejscu – podkreśla. Połczyńscy parafianie rozumieją, że nie chodzi o jakiś „magiczny” akt intronizacji, po którym automatycznie w Polsce zacznie się dziać coraz lepiej. Chodzi o osobiste poddanie się Bożemu prawu w codzienności. – Nie czuję, żeby to prawo było jakimś zniewoleniem. Godzę się na nie, bo wierzę, że jest dla mnie dobre – mówi Małgorzata Woźniak.
Nie wiadomo, jak długo będzie trwała peregrynacja obrazu Chrystusa Króla w połczyńskiej parafii pw. św. Józefa. Póki co, wciąż są chętni, aby przyjąć pod swój dach królewskiego Gościa.
(obraz) |
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się