Środek nocy, środek tygodnia. Kilkadziesiąt osób zamiast spać, trwa przed Najświętszym Sakramentem. Do świtu będą modlić się za miasto i jego mieszkańców.
- Pierwszy raz w życiu byłem na Mszy św., która trwała blisko trzy godziny! - mówi młody mężczyzna na poły ze zdumieniem, na poły z podziwem. Pierwszy raz przyszedł też na nocne uwielbienie, choć do rana zostać nie może.
- Wcześnie rano zaczynam pracę, ale nie żałuję, że te kilka godzin snu zamieniłem na modlitwę. To coś niesamowitego, bo normalnie o tej porze powinienem już głęboko spać, a ja mógłbym tak przez całą noc siedzieć i w ogóle nie czułem, że upływa czas - zapewnia zamykając drzwi kaplicy Domu Miłosierdzia.
Tym razem tutaj, ze względu na remont siedziby Szkoły Nowej Ewangelizacji, organizatorzy modlitwy za miasto zaprosili nocne Marki do trwania przed Najświętszym Sakramentem.
- Są i tacy, którzy nie mogą spać i cieszą się, że mogą to wykorzystać, żeby trwać przed Bogiem przez całą noc, i tacy, którzy muszą się zmagać ze swoim spaniem, dając świadectwo, jak wiele radości sprawia to, co wiele kosztuje - przyznaje ks. Rafał Jarosiewicz, szef koszalińskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji.
Spotykają się od września raz w miesiącu modląc się za mieszkańców Koszalina i okolicznych miejscowości. Tu nikt się nie spieszy. Eucharystia kończy się po północy. Przez kolejne sześć godzin kilkadziesiąt osób będzie trwać w ciszy przed Najświętszym Sakramentem, ale także modlić się pieśniami chwały i śpiewać nową pieśń.
Noc uwielbienia
Karolina Pawłowska
- Polega to na tym, że śpiewa się pieśń, którą ma się w sercu. Okazuje się, że to prorokowanie, wypowiadanie poprzez pieśń słów proroctwa, czasem zdarza się, że ktoś zostaje uzdrowiony, czasami nowa pieśń to odpowiedź na czyjąś modlitwę. Bywa, że trwa to godzinę czy dwie, zmieniają się tylko instrumenty albo ci, którzy na nich grają - wyjaśnia ks. Jarosiewicz.
Jest także miejsce na modlitwę różańcową, w której czasu na rozważanie tajemnic życia i działania Jezusa nie brakuje. Jak mówią uczestnicy to noce zatrzymania się i słuchania, otwierania na inspiracje Ducha Świętego i Jego moc.
Nie wszystkim uda się czuwać do świtu. Pięcioletnia Tosia, której udało się uprosić mamę, by zabrała ją ze sobą, już w trakcie Mszy św. zasnęła pochrapując słodko. Magda odwiozła rozespaną córeczkę do domu, zostawiła pod opieką taty i jeszcze na kilka chwil wróciła do kaplicy.
- Dzisiaj siostra zakonna opowiadała, jak nie mogła się doczekać tej adoracji, jak się na nią cieszyła i szykowała. Miałam to samo! Kiedy dowiedziałam się o takiej całonocnej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem z dobrych pięć dni wcześniej się na nią szykowałam, serce mi drżało z oczekiwania. I zostałam do 4 rano. Teraz też tak było - opowiada Magdalena Cebula, choć dodaje, że dla mamy czwórki pociech wygospodarowanie kilku godzin „wolnego” nawet w nocy bywa niełatwe.
- Ale wszystko da się zorganizować i ułożyć. To nocne uwielbienie to taki czas, kiedy nie patrzy się na zegarek, nie ma żadnych lęków, obaw, jest tylko odpoczynek. Serce do serca, miłość do miłości - przekonuje.