Jeśli widzowie nie mogą pójść do teatru, teatr przyjeżdża do nich. Tę prostą zasadę stosują więziennicy z Czarnego spełniający marzenia podopiecznych hospicjum.
Za ich sprawą jedna z sal darłowskiego hospicjum zamieniła się w salę teatralną. Brawurową interpretacją doskonale znanego musicalu „My fair Lady” aktorzy podbili serca pacjentów. Przede wszystkim jednak spełnili marzenie wielu z nich: zasiąść jeszcze raz na widowni teatru.
Zabawne sceny o przeobrażaniu londyńskiej kwiaciarki w damę z wyższych sfer nie raz wywołały uśmiech na twarzach widzów, a nawet pełne emocji komentarze.
- To przedstawienie było takie zabawne, że trudno było się nie śmiać. Bardzo się cieszę, że mogłam je obejrzeć, bo nie pamiętam już, kiedy byłam w teatrze - mówi ze wzruszeniem jedna z pacjentek. Choć przyznaje, że pełnowymiarowy spektakl nieco ją zmęczył, ale nie żałuje tego wysiłku.
- Takie momenty są niezwykle ważne i cenne dla naszych pacjentów, których świat najczęściej ogranicza się do łóżka. Dzięki takim pomysłom, z którymi przyjeżdża pan Cezary czy inne osoby, możemy chorych odrywać od myślenia o chorobie czy bólu, a to bardzo cenne - przyznaje pracująca w darłowskim hospicjum s. Nikodema Rewa ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego i dodaje bez cienia wątpliwości:
Teatr w hospicjum
Karolina Pawłowska
- Hospicjum to takie miejsce, które wydobywa z ludzi dobro. To niesamowite, jak wokół chorego potrafią się zbierać osoby, które chcą w jakiś sposób przyjść z pomocą, ofiarowują swój czas, pomysły, pracę. To piękne i warte doświadczenia.
Przed podopiecznymi placówki, wolontariuszami oraz zaproszonymi gośćmi wystąpi zespół aktorski z Czarnego, który tworzą nauczyciele i rodzice obecnych oraz byłych uczniów z czarneńskiego Zespołu Szkół. Aktorzy przyznają, że dla nich również było to pełne emocji spotkania. Choć na niejednej scenie już grali, przed tą publicznością debiutowali.
- Kilka dni temu graliśmy dla uczennicy naszego gimnazjum, która boryka się z chorobą nowotworową. Jesteśmy otwarci na takie propozycje i często gramy w celach charytatywnych, chociaż w hospicjum jesteśmy po raz pierwszy - przyznaje Jolanta Kolasińska, reżyser przedstawienia.
- Chociaż mamy pracę, obowiązki zawodowe i domowe, znajdujemy czas na teatr, bo sprawia nam to przyjemność, ale dla aktora ważne jest nie tylko to, żeby sprawić przyjemność sobie, lecz innym. Tym bardziej kiedy nasza grą możemy komuś pomóc, zawsze jesteśmy gotowi do działania - dodaje Wioletta Szczepanik, grająca matkę profesora Higginsa.
Wizyta teatru w darłowskim hospicjum była możliwa dzięki więziennikom z Czarnego.
- Kiedy w ubiegłym roku przywieźliśmy kołdry, prezent od służby więziennej, pomyślałem, że możemy zrobić coś jeszcze. Jedna z pacjentek powiedziała, że chciałaby pójść do kina albo do teatru, ale przecież to niemożliwe. Pomyślałem, że trzeba tylko coś wymyślić - opowiada mł. chor. Cezary Sierzputowski, motor napędowy charytatywnych przedsięwzięć służby więziennej.
Nie trzeba było długo czekać, żeby w hospicjum pojawiło się Kino Marzenie i rycerze z Koszalińskiej Kompanii Rycerskiej. Później dla pacjentów wystąpił z koncertem chór. Teraz przyszła pora na teatr. Nie byłoby to możliwe bez pomocy przełożonych pana Czarka z Zakładu Karnego w Czarnem i Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej.
- Więziennictwo to nie tylko zamknięte obiekty, ale przede wszystkim ludzie, z którymi pracujemy, a nasza działalność wykracza poza mury więzienia, docierając do chorych dzieci, do hospicjów. Jeżeli jest taka potrzeba i zaangażowanie funkcjonariuszy, przełożeni wspomagają te działania - zapewnia ppłk Piotr Warenik, dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Koszalinie. Jak przyznaje, takie akcje pomagają w ociepleniu wizerunku służb w stalowych mundurach.
Za sprawą więzienników z Czarnego darłowskie hospicjum na jedno popołudnie zamieniło się w salę teatralną Karolina Pawłowska /Foto Gość - Nie mamy spektakularnych sukcesów jak inne służby, kojarzymy się przede wszystkim z więziennymi murami. Tymczasem pracując na co dzień z ok. 70 tys. skazanych nie tylko izolujemy ich zapewniając bezpieczeństwo innym, ale staramy się ich resocjalizować i przywrócić społeczeństwu - dodaje.
Ze współpracy z więziennikami cieszy się też ks. Krzysztof Sendecki.
- Hospicjum to nie tylko uśmierzanie bólu, ale także zaglądanie do serc ludzkich. Nasi podopieczni często nie mają siły ani odwagi prosić o takie drobiazgi, a one też są ważne, dlatego cieszę się, że są ludzie, którzy mają pomysły na to, jak je spełnić – mówi dyrektor Domu Hospicyjno-Opiekuńczego Caritas im. bp. Czesława Domina w Darłowie.