– Mąż zawiózł mnie na skrobankę. Tak się wtedy o tym mówiło. Uważałam, że dobrze robię – wspomina pani Janina. – Przestraszyłam się, że umrę, a miałam przecież dopiero 30 lat i dwójkę dzieci – mówi pani Bożena.
Kobiety ubrane na czarno, ze środkowymi palcami wystawionym w stronę kamery i ociekającymi wulgarnością transparentami, redukowanie dyskusji o aborcji do kwestii własności macicy – wydaje się, że szkodzi to przede wszystkim samym kobietom. Te z nich, które dokonały aborcji, przez pryzmat tego typu protestów mogą być postrzegane jako wulgarne i agresywne. A przecież nie każda aborcja dokonuje się w myśl zasady: „moja macica, moja sprawa” i, choć zawsze jest złem, nie zawsze jest cyniczną próbą pozbycia się „problemu”, czytaj – dziecka. To sprawa o wiele bardziej złożona i nawet wina nie zawsze jest taka oczywista.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.