Zjeść w pruskiej gospodzie, skreślić parę słów gęsim piórem, a może rozsunąć półki magazynu archiwalnego? Koszalinianie mieli trudny wybór, jak spędzić I Noc Archiwów.
Nad wejściem do „Niemieckiego Dębu” – gospody z początku XX w. – wisi szyld z dębowych liści. Za stołem siedzą żołnierze pruscy z Landsturmu, czyli pospolitego ruszenia, towarzyszą im panie. Zapraszają, by się dosiąść i poczęstować jadłem: babką, ogórkami kiszonymi, słoniną albo jagodową nalewką. Hm, czemu nie? Archiwum Państwowe nie po raz pierwszy otworzyło swoje bramy dla mieszkańców; dotąd można było obejrzeć jego zasoby np. podczas Nocy Muzeów, ale „Piknik rodzinny w archiwum, czyli Noc Archiwów po raz pierwszy”, który odbył się 15 czerwca w Koszalinie, to pierwsza taka impreza w kraju. – Wiemy, że mamy licznych miłośników, mamy także czym się podzielić, dlatego zdecydowaliśmy się na taką niezależną imprezę – powiedziała Joanna Chojecka, dyrektor koszalińskiego oddziału Archiwum Państwowego. Cieszy się, że tym razem mogła zaprosić koszalinian nie tylko na piętra gmachu, ale też na dziedziniec. Na posesji stanęło wiele pawilonów, które zagospodarowali kolekcjonerzy, szachiści, plastycy. Barw towarzystwu dodały grupy historyczno-rekonstrukcyjne, wśród nich rycerze, ułani, prusacy, pancerniacy. Zaparkowali tu miłośnicy małych i wielkich zabytkowych automobili: osobówek, kolejki wąskotorowej czy milicyjnego stara zwanego dyskoteką. Wszyscy gotowi do nocy opowiadać i wciągać ciekawskich w swoje pasje, umiejętności, a przede wszystkim w poczucie dumy ze znalezienia swojego miejsca w kulturze ziemi koszalińskiej. Imprezie towarzyszyły I Koszalińskie Targi Książki, obecni byli wydawcy oraz amatorzy wymiany książek w ramach bookcrossingu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.