W Skrzatuszu bp senior Paweł Cieślik pobłogosławił kaplicę poświęconą pamięci „Freien Prälatur Schneidemühl”. To wotum dziękczynne od wiernych dawnej Wolnej Prałatury Pilskiej.
Na błoniach otaczających sanktuarium od dzisiaj o przedwojennych katolickich mieszkańcach tych ziem przypomina kaplica. Ufundowali ją Heimatwerk der Katholiken aus der Freien Prälatur Schneidemühl z Fuldy, a także polscy darczyńcy, aby upamiętnić katolicki kościół pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Pile, zburzony podczas działań wojennych i nie odbudowany po wojnie.
- Poświęcenie tej kaplicy zbliża nas bardzo do siebie, pozwala przekroczyć wszelkie granice miedzy Polską i Niemcami - podkreślał bp Paweł Cieślik podczas Mszy św. poprzedzającej poświęcenie kaplicy.
- Jesteście budowniczymi mostów. Most to symbol spotkania i wspólnoty. Dziękujemy za waszą serdeczną pomoc i zainteresowanie od tylu lat. Dziękujemy, że macie swój wkład w dzisiejszy piękny wygląd tego miejsca - mówił do pielgrzymów z Niemiec.
Ci od lat wracają do miejsca urodzenia, które po wojnie musieli opuścić. Przyjeżdżają też do miejsca ważnego w sercach przedwojennych mieszkańców Piły i okolic.
- To nasze wspólne miejsce, wyjątkowe dla dzisiejszych i dawnych mieszkańców tej ziemi. Cieszymy się, że możemy tu być - mówią, ze wzruszeniem przyglądając się piękniejącemu z każdym rokiem sanktuarium.
Kaplica na skrzatuskich błoniach przypomina o przedwojennych katolikach mieszkających na tych terenach. Karolina Pawłowska /Foto Gość - Bardzo się cieszą, że to miejsce pięknieje. Nie mają dzisiaj żalu do nikogo o historię. Nie domagają się niczego, co tu zostało. Przeciwnie, cieszą się, że nie zginęło to, co budowali ich rodzice, dziadkowie. I że mogą mieć w tym swój udział - przyznaje Arstrid Jarek-Wienke.
Jej mąż Johannes urodził się tuż obok, w Dobinie. Miał 12 lat, gdy nowa powojenna rzeczywistość zmusiła jego rodzinę do wyjazdu. Jako dorosły wielokrotnie organizował pomoc dla tutejszych szpitali i Kościoła. Jest motorem napędowym wielu wspólnych przedsięwzięć polsko-niemieckich. Udało mu się zarazić też innych dawnych mieszkańców. Między innymi uratowane skrzatuskie organy to ich zasługa.
- Skrzatusz od zawsze jest jego serduszkiem – mówi pani Astrid i przyznaje, że mąż z dużym zruszeniem przeżywa poświęcenie kaplicy, choć po udarze może w uroczystości uczestniczyć jedynie duchowo.
Także dzisiejsi mieszkańcy zieli pilskiej podkreślają, że kaplica jest ważnym dla nich miejscem.
- My też po 1945 r. nie zawsze przybywaliśmy tu z chęci i woli. Tak potoczyła się historia. Jesteśmy jednak dziedzicami tego, co stworzyły wcześniej mieszkające tu pokolenia. Teraz wspólnie tworzymy to, co dzisiaj się dzieje. Chętnie gościmy dawnych mieszkańców, rozmawiamy, pokazujemy. A młodym opowiadamy, że historia nie zaczęła się po 1945 r. Do rozbiorów była to ziemia polska, potem mieszkali tu Niemcy, którzy tak samo, jak my dzisiaj urządzali swoje miejsce na ziemi, dbali o miejsce modlitwy. My jesteśmy tego kontynuatorami - mówi Maria Bochan z Towarzystwa Miłośników Miasta Piły.