Właśnie tylu uczestników liczył obóz na stanicy harcerskiej w Próchnówku, który rozpoczął ministranckie wakacje.
W tym roku, oprócz stałych bywalców, czyli ministrantów z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Białogardzie i z koszalińskiej katedry, na porannych zbiórkach w środku lasu stawiali się ministranci z dwóch słupskich parafii - Najświętszego Serca Jezusowego i Mariackiej oraz z pilskiej parafii św. Stanisława Kostki.
Gościny las nad jeziorem Bytyń Wielki znów stał się najpiękniejszą katedrą i areną olimpijskich zmagań jednocześnie. Z pewnością przeżyty obóz był kolejnym krokiem w kierunku prawdziwej męskości. Sprawne poranne wstawanie, do 2 minut po gwizdku ogłaszającym, intensywna zaprawa na leśnych ścieżkach i prawdziwie męskie dyscypliny sportowe były dobrą szkołą dla dorastających chłopców.
- Wspólna modlitwa, liturgia, wykonywanie obozowych obowiązków i rywalizacja sportowa tworzyły z uczestników prawdziwą, jedną i wielką ministrancką rodzinę. Kolejny raz młodzi ludzie mogli doświadczyć, że być ministrantem to najlepsza sprawa, jaka ich w życiu spotkała - mówi ks. Mariusz Ambroziewicz, opiekun katedralnych ministrantów.
- Nie zabrakło też rozmów o roli księży opiekujących się ministrantami, kto wie, może właśnie w tym czasie rodziły się nowe powołania do tej właśnie służby w Kościele. A prawdziwym skarbem była często wykorzystywana okazja do przezywania sakramentu spowiedzi świętej, w której przez pojednanie z Bogiem naprawiały się relacje z kolegami ministrantami - dodaje duszpasterz.
Nadesłał ks. Mariusz Ambroziewicz