- Życiorys pana Piotra to gotowy materiał na trzy filmy sensacyjne, a nie tylko na jeden dokumentalny - mówią twórcy filmu o koszalińskim bohaterze, uczestniku dwóch powstań. Wzruszający dokument miał dziś swoją premierę.
Piotr Karpowicz był żołnierzem Armii Krajowej, Garnizonu AK Wilno, Uderzeniowych Batalionów Kadrowych. Po powstaniu wileńskim jako siedemnastolatek trafił do gułagu w Norylsku, w arktycznych rejonach Syberii. Tam w 1953 r. wziął udział w buncie antysowieckim, nazywanym powstaniem norylskim. Przez dziesięciolecia historię pana Piotra znało niewiele osób. Teraz grupa pasjonatów historii zrealizowała o nim film.
- Wpadliśmy na pomysł upamiętnienia bohaterów z Koszalina. Pilecki, Inka, Łupaszka, Nil - oni już funkcjonują w przestrzeni publicznej, są legendą. A my chcemy pokazać także tych, o których wie zaledwie garstka ludzi. Zaczęliśmy od pana Piotra, którego historia jest najbardziej dramatyczna, obfitująca w wydarzenia, które dostarczyłyby materiału na trzy filmy sensacyjne - wyjaśnia Marcin Maślanka ze Stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Gryf” z Koszalina
Film „Rybka – bohater dwóch powstań” to film tym bardziej wyjątkowy, że zrealizowany społecznie przez filmowców amatorów. To efekt współpracy „Gryfa” i Projektu Filmowego JART Arkadiusza Patera.
- Poznaliśmy się w ubiegłym roku podczas kręcenia teledysku do piosenki „Z podniesioną głową”. Coś zaiskrzyło i chcieliśmy coś jeszcze razem zrobić. Pomyśleliśmy o historii, ale tej naszej, opowiadanej ni z perspektywy Warszawy czy Gdańska, ale naszej, z tzw. „Ziem Odzyskanych”. Ludzie, którzy trafiali tutaj mają do opowiedzenia niesamowite historie. A my często nie wiemy, że jeden z naszych sąsiadów to bohater - dodaje Arkadiusz Pater.
Wspomnienia pana Piotra przeplatają sceny odegrane przez rekonstruktorów. Karolina Pawłowska /Foto Gość Wielu z nich już nie opowie swojej historii. Albo bywa, że dla przyzwyczajonego do szybkiego tempa życia pokolenia, ich opowieści są zbyt nużące.
- Dlatego chcemy przekazywać to w przystępnej formie. Tu wywiad przeplatany jest scenami, w których odtwarzamy młodość pana Piotra. Przestaje być „starszym panem” a jest młodych chłopakiem z marzeniami, nadziejami, miłościami, ideałami. To sceny z konspiracji, z walki, z więzienia, z wyjazdu na Sybir. Nie pominęliśmy też wątku miłosnego: po powrocie z Syberii pan Piotr poślubił łączniczkę ze swojego oddziału. Pani Alina czekała na niego 10 lat - opowiada Marcin Maślanka.
Dagmara Karolewska i Filip Kiciński, odtwórcy ról Piotra i Alinki, przyznają, że udział w filmie był dużym przeżyciem.
- Poznawaliśmy historię pana Piotra, czytaliśmy książkę. Dlatego kręceniu tych scen towarzyszyły duże emocje. Mamy też świadomość, że spoczywa na nas pewien obowiązek opowiadania tych historii - mówią. - To niesamowite uczucie, kiedy siedzimy obok takiej postaci, kiedy widzimy jego zadowolenie, wzruszenie, mamy poczucie, że zrobiliśmy coś ważnego - podkreślają.
Film miał dzisiaj swoja premierę w koszalińskim Kinie Kryterium. Sam bohater także oglądał go po raz pierwszy.
- Nie spodziewałem się nigdy, że będę bohaterem filmu - przyznaje wzruszony i dodaje ze śmiechem: - Ale nie liczyłem też na to, że komuna w końcu padnie.
Po powrocie do Polski przez dziesięciolecia musiał ukrywać swoją historię. AK-owska przeszłość odbiła się m.in. na przerwanej karierze naukowej na Politechnice Gdańskiej i przymusowej przeprowadzce do Koszalina. Film to jedynie część historii pana Piotra, więcej wątków można znaleźć w książce „W szponach sowieckiego totalitaryzmu”, którą wydał w ubiegłym roku.
- Nie mówiłem o sobie publicznie. Tyle lat karmiono nas fałszem upozorowanym naprawdę. Cieszę się, że prawda wychodzi na jaw i że są młodzi, którzy chcą jej słuchać. Myślę o moich kolegach i koleżankach. Takich, jak ja było kilka tysięcy, ale oni zostali na Syberii i pamięć o nich powinna zostać zachowana. - dodaje.
Data premiery nie jest przypadkowa. 13 lipca 1944 roku Armia Krajowa z Armią Czerwoną zajęły Wilno. Kilka dni później sowieci aresztowali polskie dowództwo i rozbroili oddziały AK.
Twórcy filmu już pracują nad kolejnymi odcinkami cyklu „Koszalin - historie zapomniane”. Kolejną premierę zapowiadają na wrzesień.
- Obraz przykuwa uwagę. To dobry sposób na opowiadanie o historii dzieciom. A z drugiej strony to nasz hołd dla tych ludzi. Bo jakie my mamy problemy? Że mam iphone`a