Ledwie wyszła z domu, już chciała wracać. Na pokrytych pęcherzami stopach jednak doszła na Jasną Górę. - Na pielgrzymce wszystko jest łaską. Pan Bóg karmił mnie nią jak łyżeczką - przekonuje pani Jola.
Jolanta Grabowska z Koszalina odpowiedziała na naszą propozycję podzielenia się wrażeniami z jasnogórskiego szlaku. Na pielgrzymkowy debiut zdecydowała się dopiero jako 52-latka. Drogę, w którą wybrała się w 2000 roku, do dziś wspomina jako jedno z najpiękniejszych doświadczeń.
Karolina Pawłowska: Trudno nazwać najpiękniejszym doświadczeniem potwornie bolące stopy…
Jolanta Grabowska: Tylko raz dane mi było wybrać się na pieszą pielgrzymkę, w następnym roku zachorowała moja mamusia. Dzisiaj, z perspektywy czasu, widzę, że te stopy to też była łaska. Miałam bardzo wygodne buty. Nawet trzy pary wzięłam! Ale na nic się zdały. Już w Połczynie Zdroju miałam takie pęcherze, że stawać na nogi nie mogłam. Wlokłam się za grupą w pożyczonych, większych butach. Myślałam tylko o tym, żeby natychmiast wracać do domu (śmiech).
Pan Bóg jednak zadbał, żeby doszła Pani do samej Częstochowy?
Był taki moment, że po Mszy św. mieliśmy chwilę wolnego czasu. Wszyscy rzucili się do telefonów - wtedy komórek nie było. Ja też chciałam zadzwonić do męża, żeby po mnie przyjechał. Ale wszystkie aparaty były zajęte! Czekając, weszłam do sklepu, żeby się schować przed słońcem. Na ladzie stały sandały. Miałam w kieszeni 50 złotych. Akurat tyle, żeby je kupić… I jeszcze na trochę krówek, które uwielbiam, starczyło! Buty były idealne! Jakbym skrzydeł dostała.
Doświadczeni pielgrzymi mówią, że im cięższa intencja, tym trudniejsza droga…
Ksiądz poradził nam, żebyśmy sobie zapisywali intencje. Do dzisiaj mam ten kalendarz intencji. I widzę, jak Pan Bóg dawał mi to, o co wówczas prosiłam. A nawet dalej daje: od wyjazdu do Rzymu, przez beatyfikację ks. Michała Sopoćki, z którym jestem spokrewniona, po… długo wyczekiwanego wnuczka!
Dzisiaj pielgrzymuje Pani, maszerując na Górę Chełmską lub jeżdżąc do miejsc świętych. Wspiera pani także innych pątników.
W ubiegły roku sfinansowałam opłatę pielgrzymkową jednej osobie wybierającej się na Jasną Górę. Podobnie w tym roku. To nasza ofiara. Ale też od wielu lat wspieram pielgrzymów modlitewnie i wędruję razem z nimi w Grupie Złotej.
Czym dla pani była jasnogórska pielgrzymka?
To łaska podawana „na tale Koszalińska grupa w 2000 r. Archiwum domowe rzu”. Pan Bóg karmił mnie nią jak łyżeczką.
Wyrusz w drogę!
Zapraszając do wejścia na pątniczy szlak, poprosiliśmy o świadectwo tych, którzy zaufali Bogu i… ruszyli w drogę. Do opowiedzenia o swoich przeżyciach pielgrzymkowych zachęcamy także naszych czytelników, którzy choć raz wybrali się na piechotę do Częstochowy. Świadectwa można przysyłać na adres: koszalin@gosc.pl. Niektóre z nich opublikujemy.
W tym roku pielgrzymi z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej na Jasną Górę wyruszą po raz 35. Wyjdą 1 sierpnia ze Skrzatusza, zaś w Kaplicy Cudownego Obrazu zameldują się 13 sierpnia. Szczegółowe informacje o pielgrzymce można znaleźć na profilu facebookowym: facebook.com/pieszakoszalinska albo na stronie: www.pielgrzymkikoszalin.pl