Mają za sobą dziewięć dni marszu, odcisków, niewygody, ale i doświadczenie błogosławionego czasu. Pielgrzymi z diecezji dotarli do myśliborskiego sanktuarium. Jutro będą świętować urodziny św. s. Faustyny.
- Gość w dom, Bóg w dom! I dlatego chcemy, żebyście czuli się u nas jak w domu! - witał przybywających z Koszalina Piotr Sobolewski, burmistrz Myśliborza. Razem z przewodniczącym rady miejskiej czekali na pielgrzymów przy średniowiecznej bramie prowadzącej do grodu, by wręczyć im symboliczne klucze do miasta. Z niecierpliwością wypatrywali nieco spóźniających się pątników, którzy na ostatnim etapie marszruty musieli zmierzyć się z podmokłym leśnym terenem. Tym bardziej cieszyli się z gości, którzy przybyli na 112. urodziny św. s. Faustyny.
- To dla nas ważne wydarzenie. Zaczynamy w końcu rozumieć rangę tego, co mamy w Myśliborzu, zaczynamy doceniać to, że jesteśmy miastem wybranym. Siostra Faustyna jest wyjątkową mieszkanką tego miasta, czujemy to w sercach od lat, a od niedawna podjęliśmy oficjalne starania, aby razem z bł. ks. Michałem Sopoćką została patronką Myśliborza. Taką uchwałę podjęła rada w ubiegłym roku, przesłaliśmy do kurii arcybiskupiej i czekamy z niecierpliwością na decyzję - przyznaje Piotr Sobolewski.
Tradycyjnie na ostatnie kilometry do pielgrzymów dołączył bp Edward Dajczak. Razem z nimi wszedł do miasta i w sanktuarium Miłosierdzia Bożego przewodniczył Mszy św.
- Nie o kilometry przecież chodzi. Przez te wszystkie dni uczyliście się miłości. Jezus pisał ją w was, teraz trzeba, żebyście byli uczniami-misjonarzami - mówił, przypominając słowa pochowanego nieopodal, w gorzowskiej katedrze Sługi Bożego bp Wilhelma Pluty:
- Jest wielu ludzi, którzy nigdy do reki nie wezmą księgi Ewangelii. Pozwólcie, żeby Jezus wypisał na waszych twarzach i rękach chociaż jedno jej zdanie, aby inni ją czytali z was.
- To prawda, pielgrzymi niosą miłość i dzielą się nią z innymi - kiwa głową Paweł. Razem z żoną Anią od lat nie opuszczają pielgrzymki do Myśliborza. Odkąd na świecie pojawił się Maciek jest już trudniej wędrować, ale jadą na Mszę św. do Drawska Pomorskiego i dołączają do pątników choć na ostatnie kilometry.
- Duchowo się ładujemy. To też świadectwo naszej wiary, pokazujemy, że żyjemy z Jezusem - dodaje Ania.
Siostra Monika ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego to doświadczony pielgrzym. Spóźniła się na wymarsz z Koszalina o jeden dzień, bo… nie zdążyła wrócić z pielgrzymki na Jasną Górę.
- W tym roku to wyjątkowe pielgrzymowanie, bo świętujemy nie tylko urodziny św. Faustyny, ale też 70-lecie naszego życia wspólnotowego, więc dziękowałam Bogu za nasze zgromadzenie i prosiłam o powołania. Ale też niosłam mnóstwo innych intencji powierzonych przez ludzi, także tych napotkanych po drodze - mówi myśliborska zakonnica.
A tych, jak opowiadają pielgrzymi, nie brakuje. Na każdym kroku doświadczają życzliwości i otwartych serc.
Taką wizytę przeżywają nie tylko pielgrzymi, ale też nocujący ich gospodarze. Mieszkańców malutkiego Sulimierza już nawet specjalnie nie trzeba namawiać, żeby otwierali drzwi od swoich domów przed pątnikami.
- To wysiłek, ale i błogosławieństwo dla nas. Od kilku lat nocujemy u siebie pielgrzymów z Koszalina, zdążyliśmy polubić z tymi, którzy przychodzą po raz kolejny i poznać z tymi, którzy są po raz pierwszy. Cieszymy się, że możemy ich ugościć w drodze do Myśliborza - mówi w imieniu mieszkańców wsi jej sołtys Maria Bieniak.
- Na pielgrzymce Bóg podsyła ludzi jak aniołów: jakieś panie wybiegają na drogę z kartonem pomidorów, żeby poczęstować pielgrzymów, ktoś wystawia wodę dla spragnionych maszerowaniem, inni - gotują od 6 rano zupę na obiad. Konkretnie doświadczamy, jak realizuje się biblijne zdanie: „Otwierasz rękę, karmisz nas do syta”. Na pielgrzymce łatwiej poczuć, że tak naprawdę jesteśmy zależni od Pana Boga, to mocne doświadczenie - przyznaje ks. Łukasz Gąsiorowski, przewodnik pielgrzymki.
Dzisiaj pielgrzymi z Koszalina spędzą noc w sanktuarium. Jutro, razem z grupami, które zejdą się promieniście z różnych stron archidiecezji, będą świętować urodziny św. s. Faustyny.