Nie czekali na namowy i inspiracje. Kiedy dowiedzieli, że potrzebna jest pomoc, sami ją zorganizowali. Słupszczanie pomagają mieszkańcom powiatu chojnickiego.
Noc z piątku na sobotę (11/12 sierpnia) mieszkańcy Kaszub i Borów Tucholskich zapamiętają do końca życia. W kilka minut stracili dach nad głową i dobytek. Wiatr, który chwilami osiągał prędkość 150 km/h wyrządził ogromne szkody.
Na wieść o tragedii grupa słupszczan podjęła działanie. Mimo, że był to środek długiego weekendu, postanowili działać. - Taka jest specyfika naszej pracy, nie przechodzimy obojętnie. Skrzyknęliśmy się na Facebooku i ogłosiliśmy zbiórkę - mówi Beata Kątnik, kierownik Ośrodka Wsparcia Usług Społecznych.
Działa on przy schronisku prowadzonym przez Towarzystwo Pomocy im. Świętego Brata Alberta. - Kto, jak nie my wie najlepiej, co to znaczy brak dachu nad głową - dodaje Joanna Chudzińska, szefowa schroniska.
Przez kilka dni udało im się zebrać całą ciężarówkę chemii gospodarczej, sprzętu budowlanego, odzieży. Pierwsza partia darów trafiła już do potrzebujących.
Na wieść o niszczącej sile wiatru do działania ruszyła także Lidia Matuszewska, szefowa Caritas parafii św. Jacka, znana z organizacji spotkań dla ubogich z okazji Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Można na nią liczyć nie tylko od święta. Pomaga zawsze, gdy dzieje się ludzka niedola. Gdy tylko na falach Radia Słupsk pojawiła się informacja o zbiórce, znaleźli się pierwsi darczyńcy. Niektórzy ze skromnymi darami, ale zawsze z otwartym sercem.
Wichura poruszyła także serca rodziny Kelerów. Szefowa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i jej mąż, na co dzień pracownik Centrum Inicjatyw Obywatelskich, postanowili działać. Zorganizowali zbiórkę, której efekty po kilku dniach trafiły na Kaszuby.
- Jesteśmy bardzo zbudowani postawą lokalnych przedsiębiorców. Firma Łosoś z Ustki przekazała ponad tonę konserw rybnych, a Spektrum Meble ze Słupska zapewniło transport i dwie kanapy dla poszkodowanych w wichurze - mówi Tomasz Keler z Centrum Inicjatyw Obywatelskich.
- Ta sytuacja uświadomiła nam wszystkim jak bezradni, jak mali jesteśmy wobec sił natury. I jak bardzo zdani jesteśmy na innych - mówi Jacek Szuba, szef fundacji Indygo, który od razu zgłosił się do swoich partnerów, z którymi na co dzień współpracuje.
Odzew był natychmiastowy. - Castorama i Jula przekazały m.in. sprzęt budowlany i odpowiednie narzędzia takie jak taczki czy specjalne plandeki - dodaje Jacek Szuba.
Kiedy pojawiły się informacje o zbiórce, pojawił się też zapał do działania w firmie JR Okna. Słupskie przedsiębiorstwo wyprodukowało i przekazało 11 par okien, które trafią do najbardziej potrzebujących.
Od nawałnicy mijają już dwa tygodnie, ale potok dobrych uczynków wciąż płynie. Do poszkodowanych docierają kolejne dary, a mieszkańcy wciąż chcą pomagać. - Liczymy przede wszystkim na chemię, piły, łańcuchy i paliwo. Tego teraz tam najbardziej potrzeba - dodaje Beata Kątnik z Ośrodka Wsparcia Usług Społecznych.
Słupszczanie niosą pomoc poszkodowanym w nawałnicach. Mateusz Sienkiewicz