Stuprocentowa bawełna, hipoalergiczne wypełnienie silikonowe i dużo miłości - to przepis na ośmiorniczki. Także darłowianki włączyły się w charytatywne dzierganie.
Ośmiorniczki mają terapeutyczną misję. Trafiają do inkubatorów, w których leżą, otoczone rurkami od respiratorów i przewodami od kroplówki wcześniaki. Maluchy, które maja potrzebę chwytania, zamiast na plastikowych rurkach, mogą zaciskać paluszki na mackach przytulanki. Pomysł przyszedł do Polski z Danii i podbił serca zarówno rodziców, jak i lekarzy. A także rękodzielniczek, które charytatywnie dziergają i przekazują bezpłatnie swoje wyroby do szpitali.
Po szydełka sięgnęły także darłowianki. Przede wszystkim studentki Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
- Zobowiązałyśmy się do zrobienia 350 sztuk do końca października. Nie wiem jednak, czy się nie przeliczyłyśmy. Nie brałyśmy pod uwagę, że ośmiorniczki wymagają takiej pieczołowitości i drobiazgowego wykonania, ale nie zamierzamy się poddać - mówi Ewa Dziemieszonek, koordynator projektu Ośmiorniczki dla Wcześniaków. To on podpowiedziała koleżankom, że można wykorzystać swoje umiejętności do tego, by poprawić komfort dochodzenia do pełnej sprawności maluchom, które przyszły na świat nieco za wcześnie.
- Ewa jest mózgiem operacji, ja pomagałam ubrać pomysł w ramy projektu. Teraz wszystko w rękach wolontariuszy - dopowiada Justyna Pacuła-Woźniak, pełnomocnik wójta ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, która pomogła napisać projekt.
W jego ramach wolontariuszki przeszły szkolenie ośmiorniczkowe. O tym, jak należy dziergać przytulanki, opowiadała instruktorka Małgorzata Koterwa-Śliwa, która współpracuje z Fundacją Małe Serca.
- Rekordzistkom jedna ośmiorniczka zabiera 4-5 godzin. Ja potrzebuję zdecydowanie więcej, bo dziergam między pracą zawodową, zajęciami obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi. Ale dziergać można wszędzie: w autobusie jadąc do pracy, odpoczywając przed telewizorem, słuchając audiobooków, a nawet łapiąc oddech na dworze. Trzeba tylko uważać, żeby do robótki nie dostały się zanieczyszczenia, włosy, sierść zwierząt domowych - podkreśla koszalinianka.
W grę wchodzi zdrowie delikatnych maluchów, więc ośmirniczki powstają wyłącznie z certyfikowanych materiałów: stuprocentowej bawełny i hipoalergicznego wypełnienia silikonowego. Wymagają też ogromnej pieczołowitości w wykonaniu.
- Wydziergałam już kilka ośmiorniczek, ale nie wiedziałam, że muszą być tak precyzyjnie robione i z odpowiedniej certyfikowanej włóczki. Za to macki mam już opanowane. Kiedy córki były małe, robiłam im czapeczki z takimi warkoczykami jak macki tej ośmiorniczki - przyznaje Zofia Maziarz, jedna z darłowskich wolontariuszek, która zdecydowała się na udział w projekcie.
- To świetny pomysł, bo możemy wykorzystać swoją pasję, żeby zrobić coś, co pomoże maluchom w inkubatorach - dodaje.
Zapotrzebowanie na terapeutyczne przytulanki dla wcześniaków jest duże.
- W Gdańsku do dwóch szpitali do których dostarcza ośmiorniczki moja grupa potrzeba około 100 sztuk miesięcznie - mówi Małgorzata Koterwa-Śliwa.
Żeby zrealizować założenia projektu, darłowskie wolontariuszki potrzebują wsparcia.
- Każde ręce nam się przydadzą. Jedne do dziergania, inne do prania, pakowania i odsyłania do koordynatora akcji, więc liczymy na to, że do udziału w projekcie będą się zgłaszać kolejne osoby - zaprasza Justyna Pacuła-Woźniak.