Mieszkańcy Darłowa wyszli na ulice, żeby odnowić śluby sprzed pięciu wieków. Procesja to pamiątka po wielkiej fali, która spustoszyła miasto.
Tak jak przed wiekami, darłowianie wychodzą na ulice, by prosić Boga o opiekę nad miastem i ochronę przed morskim żywiołem. Procesja rozpoczyna się w miejscu, w którym w 1497 roku miejscowi znaleźli schronienie przed wielka falą, pustoszącą miasto. Dzisiaj stoi tu kościół pw. św. Gertrudy. – Idziemy z procesją, żeby dziękować Bogu za dar, jakim jest życie. Chcemy też prosić o Jego błogosławieństwo, by uchronił nas od katastrof i kataklizmów. Krzyż jest jak arka, na której możemy się schronić, a jej kapitanem jest Chrystus. To za Nim podążamy – przypominał ks. Bogusław Fortuński, proboszcz parafii pw. św. Gertrudy. Po uroczystych nieszporach wierni z modlitwą różańcową ruszyli do kościoła Mariackiego, gdzie sprawowana była Msza św. – Wychodzimy na ulicę, żeby dziękować Bogu i przypominać, że morze jest wielkim żywiołem. Ale w ten sposób dotrzymujemy też danego słowa – mówi jedna z uczestniczek procesji. Zgodnie z przekazem proboszcz i burmistrz ogarnięci wielkim strachem, ślubowali, że każdego roku po nabożeństwie ku czci Boga, Najświętszej Maryi i wszystkich świętych będą przechodzić z procesją wokół miasta. Rada miasta zobowiązała się do fundowania woskowej świecy i rozdawania jałmużny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.