W Karlinie pomysłem na Dni Dziedzictwa jest zapraszanie mieszkańców do miejsc, których nie znają lub do których na co dzień nie da się zajrzeć. W tym roku opowiadali o pałacu w Lubiechowie.
Organizatorzy przyznają, że takie wycieczki to ich pomysł na Dni Dziedzictwa.
- Zapraszamy do obiektu zabytkowego, niedostępnego dla przeciętnego człowieka. W poprzednich latach byliśmy w pozostałościach karlińskiego młyna i w ruinach zamku biskupów kamieńskich. Obiekty te są w prywatnych rekach i zwykle niema do nich wstępu – wyjaśnia Krystian Zalewski, kustosz Muzeum Ziemi Karlińskiej.
- To sposób na opowiadanie o historii regionu w przystępny sposób, lekki i przyjemny, a także zapraszamy do samodzielnych odkryć. Nie trzeba jeździć do Warszawy, żeby obejrzeć coś zabytkowego i ciekawego. My też mamy się czym pochwalić - dodaje.
Neoklasycystyczny obiekt w podkarlińskiej wsi podnosi się z ruin dzięki prywatnemu inwestorowi.
- Zawsze chciałem zrealizować coś takiego, myślałem o zamku joannitów w Swobnicy, ale żona mnie powstrzymała, bo tam pewnie życia bym mi nie starczyło, żeby go wyremontować - przyznaje Janusza Mazur, który od 2010 r. z pieczołowitością odbudowuje lubiechowski zabytek. Uczestnicy Zachodniopolskich Dni Dziedzictwa mogli przekonać jak wiele pracy już wykonano i podziwiać pięknie odrestaurowaną fasadę pałacu.
- Są wzloty i upadki, trochę to trwa, bo takie przedsięwzięcie wymaga dużych nakładów finansowych, ale myślę, że po tych 7 latach to już nie jest „Połamany Pałac” jak na początku nazwała go moja córka - dodaje właściciel.
W lubiechowskim pałacu na odwiedzających czekała niespodzianka. W niewykończonej głównej sali reprezentacyjnej po dziesięcioleciach znów zagrała muzyka. Wykonali ją dla gości członkowie kwartetu smyczkowego Ba-rock ze Szczecina.