Trafiły dzisiaj na rabatki darłowskiego hospicjum. Wiosną wyrosną z nich pełne radości, żółte żonkile - Pola Nadziei.
Ile czasu potrzeba, żeby obsadzić takie pole? Kilka minut. Nawet najmłodsi świetnie sobie z tym poradzili. Korzyści zaś są niepoliczalne. Bo Pola Nadziei to znacznie więcej niż zbieranie funduszy na pomoc dla osób terminalnie chorych.
- To pewna filozofia: jesteśmy razem. Coś tak prostego jak cebulka może wiele zdziałać. Tak, jak ktoś tak słaby, jak chory człowiek, skupia wokół siebie innych: silnych, mądrych, bogatych i biednych, małych i dużych, których łączy chęć pomocy. Chcemy się tym dzielić i nieść ideę hospicjum do innych - wyjaśnia ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor Domu Opiekuńczo-Hospicyjnego Caritas im. bp. Czesława Domina w Darłowie.
Chętnych do podjęcia żonkilowych prac ogrodniczych nie brakowało. Zanim chwycili za łopatki, modlili się w hospicyjnej kaplicy.
- Żyjemy w świecie, w którym tak dużo dookoła nas się dzieje, jesteśmy tak bombardowani informacjami, że sami musimy sobie przypominać: miej czas dla człowieka. Bo bez ciebie będzie ciężko żyć. Nie zawsze potrafimy pomóc, ale możemy sprawić, żeby było lżej. Kiedy pozwolimy się Bogu dotknąć miłością, zawsze nas to zmieni - przypominał bp Edward Dajczak, który przewodniczył Eucharystii. Dziękował podczas niej za wszystkich przyczyniających się do istnienia darłowskiego hospicjum.
- Dziękuję Bogu za wszelkie dobro, które dokonało się w tym domu. Tylu ludzi, ile skupia się wokół tego miejsca, tyle dobrych dzieł, to niesamowite. To ogrom dobra i miłości wyrażany w różny sposób: od spraw materialnych poprzez pracę, wolontariat, dzieła, modlitwę - mówił biskup.
Do darłowskiego hospicjum zjechali się młodsi i starsi przyjaciele tego domu. Niektórzy z nich są już w pełni wykwalifikowanymi wolontariuszami hospicyjnymi. Po Mszy św. odebrali od biskupa specjalne certyfikaty.