Trafiły dzisiaj na rabatki darłowskiego hospicjum. Wiosną wyrosną z nich pełne radości, żółte żonkile - Pola Nadziei.
- Hospicjum to takie miejsce, w którym można poczuć się naprawdę potrzebnym. Wystarczy być, potrzymać chorego za rękę, poświęcić mu trochę siebie. Nie zawsze mamy tyle czasu, ile byśmy chcieli, ale tę chwilę zawsze uda się zagospodarować. Jestem w klasie maturalnej, mam trochę więcej nauki, ale jeśli się chce, to można - mówi Paulina Bańczewska, jedna z darłowskich wolontariuszek.
- Na początku miałem różne skojarzenia z hospicjum, nie bardzo rozumiałem to słowo. Teraz wiem, że hospicjum to też życie i nadzieja. A ludzie, którzy się tutaj znaleźli potrzebują drugiego człowieka jeszcze bardziej niż gdzieindziej - dodaje 16-letni Adam Pałac.
Niektórzy pokonali aż
- Jesteśmy tu już kolejny raz i teraz przywieźliśmy ze sobą prezenty. W półtora miesiąca zebraliśmy pięć kartonów środków czystości - mówi Ireneusz Jagiełka, który przyjechał razem z grupą gimnazjalistek z Okonka. Katecheta podkreśla, że nie brakuje młodych, wrażliwych ludzi, wystarczy im podpowiedzieć, co robić.
- I to działa w drugą stronę, bo oni mobilizują nas dorosłych - dodaje pan Irek.
Siostra Nikodema Rewa nie ma wątpliwości, że Pola Nadziei zakwitną nie tylko żonkilami.
- Przychodzi coraz więcej młodzieży i przyznaję się, że na początku mało się nimi zajmowałam, może trochę też z niepokoju, czy będą potrafili pomagać naszym chorym. Na szczęście młodzi nie dali się zniechęcić i teraz dzięki nim rodzą się nowe inicjatywy, jak choćby Akademia Pomysłów. Ostatnio siedzieliśmy i wycinaliśmy, malowaliśmy i kleiliśmy całe popołudnie. Młodzi wnieśli bardzo dużo radości do domu - opowiada opiekunka medyczna i koordynatorka wolontariatu w darłowskim hospicjum.
- Te cebulki są jak przyjaciele tego domu - zasiane w nich dobro kiełkuje i pięknie wyrasta - dodaje s. Nikodema uśmiechając się do kilkudziesięciu ogrodników sadzących żonkile.