Mieszkańcy malutkiego Warnina dziękowali za swoją kaplicę i zawierzali się Niepokalanemu Sercu Maryi. Razem z nimi świętował bp Edward Dajczak.
To, że dawniej urzędowali tu strażacy można dzisiaj poznać jedynie spoglądając w górę. Ognistoczerwone legary podtrzymujące strop to ukłon w stronę dawnych gospodarzy dzisiejszej kaplicy. Stara remiza, rozbudowana i gruntownie odremontowana teraz służy Bogu i ludziom, którzy chcą oddawać Mu chwałę.
Choć nie wszystkie prace jeszcze zakończono, świątynię pobłogosławił bp Edward Dajczak wizytujący mierzyńską parafię, do której należy i Warnino.
- To proste pomieszczenie jest po to, by mury nas trochę oddzielały od zgiełku świata. One są ważne, bo wydzielają miejsce, w którym jest tylko Bóg i człowiek. Cały sens tego pomieszczenia jest taki: znaleźć się w przestrzeni, w której nic nas nie rozprasza, w której jest On i ja - przypominał biskup.
W homilii przywoływał obraz miejscowości, w której komunistyczne władze chciały zburzyć kościół. W jego obronie stanęli mężczyźni, zamykając się w świątyni na kilka dni. Po latach wspominali, że gdyby nie uratowali wówczas kościoła, sami by zdziczeli, nie mieliby się jak bronić.
- Chciałbym, żeby ta kaplica właśnie temu służyła: odnawianiu serca. Eucharystia jest obmyciem człowieka. Takim, z którego wychodzi się zupełnie innym, nowym człowiekiem. Bez tego może „zdziczeć” serce. Kiedy zaś przyjmie się to, co Bóg nam daje, zaczyna się inaczej żyć - podkreślał bp Dajczak.
- Kaplica jest dla nas ważna, to miejsce, które nas jednoczy. Mamy wprawdzie świetlicę, ale kaplica to takie specjalne miejsce - kiwa głową Maria Tchoryk, sołtys Warnina.
- Kaplica, którą mieliśmy wcześniej była naprawdę malutka. Jesteśmy zgraną społecznością, nikogo nie trzeba było namawiać, wzięliśmy się do roboty. Zbieraliśmy pieniądze sami, staraliśmy się o dotacje i się udało. Trzeba było wylać podłogę, położyć tynki, wymienić dach, drzwi i okna. Jeszcze trochę pracy przed nami: zakrystia, salka, ale i z tym sobie poradzimy - zapewnia pani sołtys.
Jak podkreślają wierni z Warnina to świętowanie nie byłoby możliwe, gdyby nie współpraca z samorządami.
- Mamy wspólny cel: dobro ludzi. Parafianie są także mieszkańcami powiatu czy gminy, więc współpraca jest konieczna - wyjaśnia prosto Marian Hermanowicz, starosta koszaliński. W 2013 r. stał na czele gminy Biesiekierz, która przekazał na potrzeby kultu wiernym z Warnina cały obiekt po dawnej remizie.
- Mieszkańcy bardzo potrzebowali tego miejsca, żeby zbierać się na modlitwie w większym budynku i w godnych warunkach. Jeśli zaś ówczesny wójt przekazał budynek, my teraz możemy jedynie się z tego cieszyć i pomagać w jego adaptacji - wtóruje mu jego następca na stanowisku wójta Andrzej Leśniewicz.
Warnińscy strażacy-ochotnicy od niedawna mają przestronną i nowoczesną remizę. Bez wahania przyklasnęli pomysłowi przekazania starego budynku, który z pomocą gminy sami wybudowali. I stawili się do pomocy w pracach adaptacyjnych i remontowych. Na uroczystość do kościoła zdążyli niemal prosto z akcji. Intensywne opady, które przyniósł orkan „Grzegorz” spowodowały podtopienia, więc warnińscy ochotnicy ruszyli pompować wodę.
Dawno nasi dziadowie wywiesili na remizie taki napis: „Bogu na chwałę, ludziom na pożytek”. Jesteśmy zawsze do pomocy w parafii, zawsze przy księdzu, który przychodzi do nas pracować. Szykujemy razem parafiady, pomagamy przy uroczystości Bożego Ciała, a i proboszcz wie, że zawsze, jak poprosi, to strażacy nigdy nie odmówią - przyznaje Józef Kukliński, prezes OSP z Warnina.
Inna ważną grupą, której leży na sercu wygląd kaplicy są pedagodzy i wychowankowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Warnina. To ich zasługą są m.in. stacje Drogi Krzyżowej wiszące na ścianach świątyni.
Proboszcz mierzyńskiej wspólnoty nie ma wątpliwości, że kaplica przyniesie owoce duchowe.
- W każdej miejscowości, w której jest świątynia, życie duszpasterskie się normalizuje. Łatwiej jest pracować proboszczowi, ale przede wszystkim jest to ważne dla samych wiernych. Grzechem byłoby więc zaniedbać to, co rozpoczęli poprzednicy, śp. ks. Zygmunt Zych i kolejni proboszczowie. To był wysiłek, ale wspólnymi siłami, przy pomocy wielu osób, dzisiaj możemy się cieszyć z kaplicy - podkreśla ks. Grzegorz Jagodziński.
Na koniec Eucharystii wierni razem z biskupem, podobnie, jak we wszystkich parafiach diecezji, odmówili akt zawierzenia się Niepokalanemu Sercu Maryi.