Na ten dzień czekali osiem lat. Dzięki zaangażowaniu wielu środowisk, instytucji, a przede wszystkim samych mieszkańców miasta, Kołobrzeg ma hospicjum stacjonarne.
Do oficjalnego otwarcia pozostały dwa dni, a drzwi placówki się nie zamykają. – Wiele osób pomaga nam, żeby wszystko w sobotę było już tak, jak to sobie wymarzyliśmy – przyznaje Anna Nahajowska, pielęgniarka oddziałowa. Jeszcze „po cywilnemu”, jeszcze w pustych salach. Z niekłamaną dumą oprowadza po dwuosobowych pokojach, w których pierwsi pacjenci zamieszkają w poniedziałek. Docelowo kołobrzeskie hospicjum przygotowane jest dla 24 pacjentów. W pierwszym etapie funkcjonowania będzie ich dziesięciu. – Wymarzyliśmy sobie, że nasze hospicjum będzie bardziej domem niż placówką medyczną. Stąd też nałożono na nas dodatkowe obowiązki dopieszczania szczegółów – opowiada Anna Nahajowska. Tam, gdzie tylko to możliwe, szpitalność znika. Miękkie obicia foteli w salach, przyjemne w dotyku kocyki na łóżkach. Wszystko jeszcze uśrednione, takie same. Dopiero pojawienie się pacjentów nada każdemu pokojowi indywidualność. Znajdzie się miejsce na osobiste przedmioty, zdjęcia, obrazki, bibeloty. Jak w domu. Domowe ma być też podejście do pacjenta. – Podstawowym kryterium przy kompletowaniu zespołu, poza fachowym przygotowaniem, było dla mnie jedno: traktuj pacjenta tak, jak sam chciałbyś być traktowany. To nie są przypadki: wyrostki, wątroby czy złamania. To ludzie. Cierpiący, odchodzący i zasługujący, by do samego końca traktować ich godnie – opowiada pielęgniarka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.