Pomysł jest prosty: potrzebujące rodziny precyzują, czego im najbardziej potrzeba, a ci, którzy chcą pomóc, kupują konkretne rzeczy. Zimowe buty, opał, kołdrę, pralkę…
Wolontariusze z Kołobrzegu zachęcali do udziału w kolejnej edycji charytatywnej akcji. Wbrew pogodowym niedogodnościom wyszli na ulice i przekonywali, że nic nie sprawia takiej radości, jak obdarowanie potrzebujących. – Dlaczego to robię? Bo ja naprawdę lubię ludzi! – śmieje się Sylwia Pietroń, wskazując napis na swojej koszulce. – Tu powinno być nawet napisane: „kocham”. I chcemy, żeby inni poczuli to samo, co my. Bo najlepsze, co możemy zrobić, to dać coś z siebie innym – zapewnia liderka kołobrzeskiego rejonu Szlachetnej Paczki. Dla potencjalnych darczyńców przygotowali happening pod ratuszem miejskim z muzykowaniem, loterią, ciastem i gorącą zupą, która ze względu na pogodę cieszyła się powodzeniem. W ten sposób wolontariusze informowali kołobrzeżan, że baza rodzin już jest otwarta.
Wcześniej spotykali się z potrzebującymi, poznawali ich historię i określali, jaka pomoc da im szansę na trwałe wyjście z trudnej sytuacji i będzie dla nich impulsem do zmiany. Bo to nie sztuka dać komuś lodówkę czy nowy materac. Chodzi o to, aby dać nadzieję. – Czasami to, że ktoś przyjdzie, wysłucha, potrzyma za rękę jest w ostatecznym rachunku ważniejsze niż prezenty. Zresztą nasza akcja nie kończy się 8 i 9 grudnia, gdy rozwozimy paczki. Jeśli tylko nasze rodziny wyrażą taką wolę, towarzyszymy im dalej, wspieramy i wyciągamy z marazmu. Czasami to pomoc prawna, a czasami sprzątanie mieszkania czy zawiezienie do lekarza – wyjaśnia Sylwia i zachęca do zajrzenia na www.szlachetnapaczka.pl.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się