Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Byle nie bylejakość

Czy celebracja to pole bitwy „starego” z „nowym”? Co aktywizować: ciało czy ducha? I czy muzyka liturgiczna jest jeszcze nośnikiem piękna? Między innymi na te pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy konferencji w Koszalinie.

W Wyższym Seminarium Duchownym interdyscyplinarne grono ekspertów zastanawiało się między innymi nad tym, jak dotykać tajemnicy spotkania Boga z człowiekiem podczas liturgii i czy zbyt łatwo nie tracimy z oczu misterium.

Najważniejszy mikrofon

Zastanawiano się również, czy w 10 lat po papieskim motu proprio „uwalniającym” Mszę św. sprawowaną w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego zwolennikom starego porządku i posoborowej reformy bliżej do siebie czy dalej. Niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że zwolennicy „starej” i „nowej” liturgii okopują się coraz mocniej na swoich pozycjach. – Nawet najbardziej ogniste spory mają nas doprowadzić do większego zrozumienia, do dbałości i gorliwości o służbę Bożą – podkreśla ks. dr hab. Janusz Bujak, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, spiritus movens konferencji. I powtarza za kard. Robertem Sarahem, prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, jak ważne są najdrobniejsze gesty wykonywane podczas liturgii.

Watykański minister ds. liturgii niejednokrotnie zachęca do czerpania z nadzwyczajnej formy rytu. Po raz kolejny zaproponował, aby począ- wszy od tegorocznego Adwentu księża znów zaczęli odprawiać Msze „ad orientem”, twarzą „na wschód”, a nie do wiernych. – Człowiek jest duchem wcielonym i dla wyrażenia swojej miłości do Boga, która nosi w sercu potrzebuje ciała, gestów. Dlatego tak ważną sprawą jest sprawowanie liturgii w sposób świadomy, z zachowaniem rytuałów, które podkreślają niezwykłość wydarzenia, mają naszego ducha i umysł wznieść do Boga. Kard. Sarah za papieżem Benedyktem XVI mówi, że to, czego liturgia nowa może nauczyć się od starej, to prymat Boga. Tymczasem zdarza się, że najważniejszą rzeczą na ołtarzu jest... mikrofon. To na nim skupia się cała uwaga. Albo wręcz celebrans skupia całą uwagę na sobie. Takie gesty, jak zwrócenie się ku wschodowi, postawienie krzyża przed celebransem czy cisza mogą nauczyć nas, sprawujących liturgię w nowym rycie i uczestniczących w niej, że to nie nasza aktywność fizyczna jest najważniejsza – tłumaczy ks. Bujak. Bo aktywny udział w liturgii nie oznacza klaskania, podskakiwania i nieustannego wykonywania jakichś czynności. – Eucharystia nie jest spotkaniem aktywizującym w sensie fizycznym, tylko duchowym – dodaje.

Dotykanie sacrum

Pomocą w tym powinna być muzyka. Wydana w tym roku Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski przypomina, że muzyka w liturgii nie jest jej „oprawą”, ale integralnie wiąże się z celebracją świętych obrzędów. – Tymczasem łatwo usprawiedliwiamy bylejakość. Przez furtkę „potrzeba duszpasterska” możemy przepuścić wszystko. Nawet nasze lenistwo. Jeśli bylibyśmy naprawdę świadomi, w czym uczestniczymy, to przygotowywalibyśmy tę liturgię dzień i noc, żeby była najpiękniejsza. To przecież spotkanie z żywym Bogiem! – zaznacza ks. dr hab. Robert Tyrała, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Prowokującym tytułem wykładu pytał, czy muzyka liturgiczna jest jeszcze nośnikiem piękna. – To możliwe. Potrzeba jednak dwóch czynników: jakości i formacji – podkreśla. – Ważne są i zespoły młodzieżowe, i śpiewające dzieci. Tylko nie możemy ich oszukiwać. Młodzi nie chcą bylejakości. To my im wmawiamy, że „młodzieżowe” znaczy wygodniej, szybciej, z mniejszą dbałością – zaznacza, odwołując się do doświadczeń związanych z przygotowaniami do Światowych Dni Młodzieży. – Przypominam sobie wielką dyskusję nad łaciną: nikt tego nie zrozumie, to się nie sprawdzi. Okazało się, że stworzona przez Henryka Jana Botora Msza jest powszechnie śpiewana. Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie przysyłał maila z prośbą o partyturę! I posyłam ją każdemu, kto chce. Wiele osób mówi o wzruszeniu towarzyszącym wykonaniu części z tej Mszy. To znaczy, że potrzebujemy piękna – mówi ks. Tyrała. Tęsknimy też za wejściem w sacrum. – W liturgii posoborowej tracimy nieco jego odczucie, ale to nie znaczy, że nie ma sacrum, gdy sprawujemy ją w języku polskim – zastrzega i dodaje: – Kiedy śpiewamy podczas liturgii, wchodzimy w dialog z Bogiem, nie z księdzem. Bierzemy udział w czymś wyjątkowym, nad czym zbyt łatwo przechodzimy do porządku dziennego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy