W darłowskim kościele Mariackim wspominano zmarłych ludzi morza. Ofiarowano im modlitwę i... śpiew szant.
Choć szanty w kościele usłyszeć można raczej nieczęsto.
- To prawda, ale w ten sposób przypominamy także to, co było bliskie tym, którzy dopłynęli już na drugi brzeg, do bezpiecznego portu. Tęsknimy za nimi, modlimy się za nich i mamy nadzieję na spotkanie. I wierzymy w to, że śpiewają razem z nami z nieba, pełniąc ostatnią wachtę w wieczności - przyznaje o. Damian Basarab, katecheta darłowskiego Zespołu Szkół Morskich skąd wyszła inicjatywa Szantowych Zaduszek w kościele Mariackim.
- W pracy na morzu Pan Bóg jest nieodzowny. On stoi za sterem łodzi naszego życia i tylko On jest w stanie bezpiecznie nimi kierować do brzegu. Tylko On jest w stanie uciszyć wzburzone morze - dodaje franciszkanin pokazując wiszący w darłowskim kościele obraz Jezusa uciszającego morskie odmęty.
Podczas nabożeństwa powierzano Bogu zmarłych marynarzy i rybaków oraz nauczycieli Zespołu Szkół Morskich w Darłowie.
- Zebraliśmy ponad 30 nazwisk. Ja pracuję w szkole od 25 lat i w tym czasie na wieczną wachtę odeszło ponad 20 nauczycieli, ludzi pracujących na naszym statku szkoleniowym czy w szkolnych warsztatach. Śpiewając dzisiaj wspominamy również jednego z moich uczniów, członka zespołu, piszącego świetne teksty, który zginął na morzu - wyjaśnia Bogdan Balcerzak, wicedyrektor darłowskiej szkoły a zarazem członek szkolnego zespołu Niezbędny Balast, który śpiewając i grając przypominał o tych, którzy odeszli.
Przyznaje, że choć uczniowie darłowskiej szkoły śpiewają szanty często i chętnie, pierwszy raz zdarza im się to w kościele.
- Ale to właściwe miejsce na wspominanie naszych bliskich, przyjaciół, sąsiadów - dodaje.