Nawiązując do postaci św. Ottona z Bambergu, bp Edward Dajczak nakreślił sylwetkę współczesnego ewagelizatora. Na Akademii Pomorskiej w Słupsku odbyło się sympozjum poświęcone XII-wiecznemu Apostołowi Pomorza.
Sympozjum poprzedziła Msza św. w kościele pw. św. Ottona. Bp Edward Dajczak, odwołując się do historii świętego, zwrócił uwagę, że choć od jego obecności na Pomorzu minęło kilka wieków, wciąż może on być żywym przykładem ucznia-misjonarza, o którym mówi dziś do Kościoła papież Franciszek.
Jak zaznaczył biskup, mimo zmieniających się czasów, uwarunkowań historycznych i społecznych, a także form samej ewangelizacji, pozostają pewne wymagania, które głoszący Dobrą Nowinę musi spełnić, aby jego misja była skuteczna.
- Te istotne zasady widać w życiu nieprzeciętnych ewangelizatorów, takich jak św. Otton - powiedział biskup w homilii.
Nawiązując do odczytanej Ewangelii o cudownym połowie ryb (Łk 5) bp Dajczak stwierdził: - Ten fragment pokazuje nam bezgraniczną moc Jezusa. Jednak, żeby ona mogła się objawić, potrzebny jest także akt posłuszeństwa ze strony człowieka, który już wcześniej musi doświadczyć Jego nauczania i pozostawać pod wpływem Jego słów i mocy. To uprzedzające doświadczenie uzdalnia św. Piotra do zachowania się wbrew wszelkim zasadom zawodu rybaka. Musi je złamać, uwierzyć Jezusowi i wypełnić Jego słowo.
Wyjaśniając, na czym ma polegać "łamanie zasad" po Bożemu i kto jest do niego zdolny, ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej powiedział: - Można być człowiekiem żyjącym zupełnie poprawnie, święcie, ale swoim życiem nie przekroczyć granic zastanej rzeczywistości. Taki człowiek będzie doskonale, na miarę swojej świętości, realizował powołanie, ale dzięki niemu nigdy nie dokona się żadna znacząca zmiana ludu Bożego. Żeby przekroczyć schematy postępowania, przyzwyczajenia, które stają się prawem, żeby Kościół zachował zdolność wykonywania kolejnych kroków, potrzebny jest człowiek, który rodzi się na nowo z Ducha Świętego. Potrzebny jest człowiek zrodzony z wysoka, który będzie zderzał się ze współczesną mentalnością, będzie przeżywał większe trudy niż inni, ale będzie dokonywał dzieł, które zrodzą nową epokę.
- Kiedy patrzymy na św. Ottona i dzieło, którego dokonał na Pomorzu, widzimy określone uwarunkowania historyczne, ale także człowieka zdolnego do zachowania postaw, z którymi nie radzili sobie inni do tej pory. Ta zasada wydaje się być nadal podstawową, warunkującą jakiekolwiek przemiany. Rodzi się ktoś na tyle zanurzony w Boga, doświadczający Jego wszechmocy i miłości, odczytujący jego wolę, że chciałby podzielić się tym z innymi - mówił biskup.
Słupsk, 4 grudnia: podczas referatów na auli Akademii Pomorskiej ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość - Zmieniają się formy głoszenia i wiele zachowań z tamtych czasów byłoby dziś nie do przyjęcia, ale zawsze musi pojawić się ktoś mający odwagę i moc w sobie, aby przekroczyć granice. Inaczej, w zastanym systemie będzie robił dobre i przyzwoite rzeczy, ale nie dokona się istotna zmiana. Potrzeba odwagi, która bierze się z Ducha Świętego. To nie jest przekraczanie granic dla zasady, ale ze względu na głębię spotkania człowieka z Bogiem - podkreślił hierarcha.
Biskup zaznaczył też, że odważny głosiciel Ewangelii będzie też napotykał na liczne przeciwności.
- Trud niezrozumienia, który jest bolesny, taki człowiek musi brać na siebie. Tak przez całe wieki ewangeliczna prawda docierała do ludzi, tworzyły się nowe przestrzenie, nowe etapy, nowe formy. Tak jest do dzisiaj. Św. Otton, w tym sensie niezmiennie może być patronem, przewodnikiem, wychowawcą, który będzie mówił, że coś jest możliwe, choć po ludzku wydaje się to niewykonalne.
Jednym z prelegentów podczas sympozjum, które odbyło się w auli Akademii Pomorskiej, był ks. dr Tadeusz Ceynowa, historyk Kościoła, dyrektor Archiwum Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Duchowny przyznał, że postać biskupa z Bambergu jest wciąż mało znana i nieodkryta przez mieszkańców Pomorza.
- Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest pewnie odległość czasowa, która dzieli nas od tamtych wydarzeń. Po drugie, w wyniku reformacji, Kościół katolicki na Pomorzu na kilka wieków praktycznie zanikł, a z nim także kult świętych. Natomiast po II wojnie światowej, na te ziemie przybyli mieszkańcy z różnych stron dawnej Rzeczpospolitej, niejako przywożąc ze sobą kult swoich świętych. Być może św. Otton postrzegany był także jako ten, który kojarzył się z Niemcami. Wiadomo, jaki stosunek do tego narodu zaraz po wojnie mieli Polacy. Wszystko, co niemieckie, źle się kojarzyło - wyjaśnia ks. Ceynowa.