Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Szukam mojego wuja…

Nietypowa prośba, która wpłynęła do drawskiego starostwa, dała asumpt do przeprowadzenia śledztwa historycznego. A los jednego człowieka stał się kanwą do opowiadania o wielkiej historii.

To niepisana tradycja cmentarza wojennego w Drawsku Pomorskim. Kiedy ktoś odnajdzie któregoś z pochowanych tu żołnierzy, informują o tym pobielone litery wyryte na nagrobku. – Musimy jeszcze raz pomalować – konstatuje Marcin Roszak, patrząc, jak listopadowy deszcz spłukuje białą farbę. To on odnalazł starszego szeregowego Edwarda Kępińskiego na drawskim cmentarzu, na którym spoczywają prochy blisko 3,5 tys. żołnierzy. – Samo zlokalizowanie nagrobka trwało chyba dłużej, niż odnalezienie informacji, o które poprosił krewny pana Edwarda. Zacząłem od drugiej strony, więc dotarcie tutaj zajęło mi ze trzy godziny – Marcin zatacza ręką wokół 200 krzyży stojących nad tablicami z piaskowca. – Porządnie zmokłem, bo lało, jak dzisiaj. Ale było warto – dodaje.

Poległ na polu walki

Zaczęło się od maila, który przyszedł do drawskiego starosty. „Uprzejmie proszę o pomoc w lokalizacji miejsca pochówku mojego wuja Edwarda Kępińskiego, żołnierza WP, który poległ na polu walki 2 marca 1945 r. i został pochowany »w ogrodzie koło radiostacji 200 m od lotniska Szenfeld, pow. Dramburg, woj. Pomorskie«. Powiadomienie jest z 8 czerwca 1945 roku” – napisał Janusz Góra ze Stasina w powiecie lubelskim. Sprawa trafiła do drawskiego regionalisty Wiesława Piotrowskiego, który zaprosił do współpracy innego miłośnika historii Marcina Roszaka z pobliskiego Zarańska. Pasjonat II wojny światowej i historii regionu bez wahania podchwycił trop. Kilkudniowe przekopywanie źródeł i opracowań dało efekty. – Edward Kępiński był żołnierzem 5 pułku piechoty 2 Dywizji LWP. Zginął w Borujsku (niem. Schoenfeld). Tyle że nie 2 marca, a najprawdopodobniej dzień wcześniej, podczas natarcia na Borujsko. Obecnie miejscowość nazywa się Żeńsko. Prowadzone tam walki można uznać za jedne z najkrwawszych na pozycji ryglowej. To było piekło. Ludzie po kolana tonęli w marcowym błocie na polach. Walczyli w szczerym polu. Niemieckie pozycje były bardzo dobrze przygotowane. O samo Żeńsko walczono blisko dwa tygodnie – opowiada Marcin. Błędna data śmierci st. szer. Edwarda Kępińskiego wynika z wojennych realiów. – W ferworze walki nie dało się liczyć poległych. Straty liczono dzień później. Ale prawdą jest, że został pochowany w zbiorowej mogile w ogrodzie na terenie dzisiejszego mirosławieckiego lotniska. Na drawski cmentarz trafił między 1945 a 1948 rokiem, kiedy ekshumowano ciała żołnierzy – dodaje.

Żeby pamiętać

Z fotografii w kolorze sepii śmiało patrzy w obiektyw młody chłopak w mundurze. – To zdjęcie zrobiono w dniu, kiedy zaciągnął się do wojska. Zgłosił się razem z dwoma kolegami ze swojej wsi, ze Stasina. Był czwartym z szóstki dzieci państwa Kępińskich. Do dzisiaj żyje jego brat Czesław. Ma ponad 90 lat. Przez te lata myślał z żalem, że jego brat spoczywa gdzieś w zapomnieniu, jak poinformował mnie w mailu pan Janusz – opowiada Marcin Roszak. Chciał lepiej poznać poszukiwanego przez siebie żołnierza. Bo wielka historia nabiera innego wymiaru, gdy spojrzy się na nią przez losy jednego człowieka. – Edward Kępiński miał 21 lat, gdy zginął. W ten dzień, kiedy znalazłem grób, byłem też w kościele. Przede mną siedzieli młodzi chłopcy. Patrząc na nich, myślałem, że ich równolatek oddał za nich życie, poświęcił swoje, żeby oni mogli dzisiaj tu bezpiecznie żyć. I choćby dlatego należy mu się szacunek – mówi, nachylając się nad skromnym nagrobkiem. Towarzyszą mu dwaj synowie, Gabriel i Michał. Jeszcze są za mali, żeby znać historię walk toczonych na ziemi, na której mieszkają, ale to także z myślą o nich pan Marcin odwiedza grób st. szer. Edwarda Kępińskiego. – Myślę, że za mało uwagi poświęcamy historii. Dlatego cieszę się z planów otwarcia muzeum w mieście, w którym będzie można przedstawiać takie opowieści. Tu dużą rolę odgrywają nasi regionaliści z panem Wiesławem Piotrowskim na czele, którzy mają wiele do przekazania. Marzy nam się też stworzenie grupy rekonstrukcyjnej, przestrzeni, w której historii będzie można dotknąć z bardzo bliska. To sposób, żeby następne pokolenia też pamiętały – dodaje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy